~Życzy Ruda :*
**Na moim asku macie jeszcze link do FB,jak coś to piszcie ;)
***Rozdział 17 już się pisze,do końca tego roku powinien się pojawić :D a jak nie,to na pczątku stycznia ;/
Naprawde nie jest łatwo to wymyślić,a potem napisać...
Nie wiedziałam co mam robić...Zupełnie go zdołowałam...Strasznie go kocham,ale ten pierścionek musi jeszcze poczekać...
Chcąc nie chcąc zaczęłam myśleć o tym,co się wydarzyło między mną,a Filipem.Wiem że nie powinnam ciągle o tym myśleć,ale ja strasznie to przeżyłam...To było slamnie bardzo trudne...
-Filip...-powiedziałam szeptem
-Co sie dzieje...?-zapytał również szeptem
-Tęskniłam za tobą...-przekręciłam się na bok,żeby leżeć twarzą do niego
-Też tęskniłem,ale nie ciągnij dalej tego tematu,dobrze Skarbie?-przciągnął mnie bliżej do siebie,i czule pocałował mnie w główke,dłużej przytrzymując usta przy moich włosach
-Mhm...-odmruknęłam już zmęczona,po czym ziewnęłam
-Śpij już Skarbie,zmęczona jesteś...Nie denerwuj się,jestem tutaj i już Cie nie zostawie Kochanie...-szepnął mi do ucha
O wiele spokojniejsza zamknęłam oczy i szybko zasnęłam.
Z wiadomością że Filip tu jest,i dalej będzie,czułam się poprostu bezpieczna.Nie sądze że coś by mi groziło bez Filipa,ale poprostu czuje się bezpieczna,i mam 100% pewność,że nic się nie stanie.On poprostu wywołuje we mnie takie uczuci,i nic na to nie poradze.
Obudziłam się ok.11.W końcu po tych dwóch przepłakanych nocach,mogłam się pożądnie wyspać.A co ważniejsze,w końcu mogłam się wyspać u boku Filipa.
Leniwie otworzyłam oczy i przekręciłam głowe w prawo:
-Hej Aniołku...-uśmiechnął się do mnie zaspany-Jak łapka?-zapytał,i delikatnie ujął moją jeszcze owiniętą folią lewą ręke
-Jeszcze troche boli...Ale jutro już chyba będe mogła ściągnąć tą folie...-również się uśmiechnęłam i wstałam z łóżka,po czym podeszłam do szafy i wyciągnęłam ciasne granatowe dżinsy,i luźną,białą koszule z delikatnym 'ogonem z tyłu,zapinaną na również białe guziki.Koszula była wydekoltowana,ale nie w pół ogrąg,tylko w trójkąt,i guziki przy łokciach.
Zapięłam wszystkie guziki włącznie z tymi na rękawach,i skoczyłam na łóżko:
-Jedziemy do Warszawy?
-Po co?
-Znudziło mi się mieszkanie tutaj...Ja chyba wole jednak mieszkać w mieście-powiedziaałam przepraszająco
-I chcesz mieszkać w Warszawie...-westchnął
-No nie koniecznie w Warszawie...poprostu w mieście...
-Czyli chcesz mieszkać w mieście,i sprzedać ten dom?
-Nie chce go sprzedawać,mógłby zostać jako domek letni...
-Ale wtedy nie będzie nas stać na inny dom,rozumiesz...?
-Czyli tu zostajemy...-westchnęłam zdenerwowana i wyszłam z pokoju schodząc po schodach.Założyłam tenisówki i szybkim krokiem wyszłam z domu trzaskając drzwiamy.
Poszłam do lasu.Wsadziłam ręce w kieszenie i szłam przed siebie.Las nie był duży,ale można było się w nim zgubić,jednak mieszkając tu już dość długo,wiedziałem że mi nie gorozi zgubienie się tutaj.
Chodziłam tak bezcelu ok.2 godzin,kiedy usłyszałam głos Filipa.Wołał mnie.Usiadłam za drzewem,podciągnęłam kolana pod brode i tak siedziałam.Słyszałam jak Filip przechodził obok mnie,ale mnie nie zauważył.
Nawet nie wiem kiedy,zasnęłam pod tym drzewem.
Obudziłam się,i powoli otworzyłam oczy.Ciemno.Nic nie widziałam.Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzine: 1:30. Zadzwoniłam do Filipa:
-Filip,wypuść Rome'a do lasu,tylko szybko...
-Ty jjesteś w lesie?!
-No tak,wypuść go poprostu i się nie martw...
Po ok.10 minutach usłyszałam Rome'a
-Filip...-machnęłam ręką zza drzewa,myśląc że to on.Ktoś podszedł do mnie,i przykucnął przedemną.To Adrian
Szybko ściągnął swoją bluze,i okrył mnie nią,po czym wziął mnie na ręce
-Czy ty zdajesz sobie sprawe z tego,jak wszystkich nastraszyłaś?Marcin z Łukaszem i Kacprem szlajają się po tym lesie i Cie szukają,a Filip nie jest w stanie usiedzieć w miejscu,on strasznie się o Ciebie martwi,a ty sobie wycieczki po lesie urządzasz...
-Przepraszam,wiem że jestem głupia...
-Nie jesteś głupia...Poprostu narobiłaś wszystkim nie złego stracha...
-Przepraszam...Ostatnio nic mi się nie podoba,i wszystko robie po swojemu...Nie powinnam tak wychodzić z domu...
Byliśmy jeszcze daleko od domu,a ja czułam,że Adrian nie da rady mnie tak nieść w nieskończoność.Po 10 minutach staneliśmy pod domem Julii i Kacpra.Postanowiliśmy narazie tu zostać.Więc z wielką nadzieją że chociaż Julia jest w domu,postanowiliśmy u nich zostać.
Stojąc już na własnych nogach nie pewnie zapukałam do drzwi.Adrian dzwonił do chłopaków z wieścią że mnie znalazł.W tym samym czasie Julia otorzyła mi drzwi.
-Gdzie ty byłaś?-zapytała i przytuliła się do mnie
-Nie ważne...Zadzwonisz po Filipa...?-zapytałam i weszłam do środka
>ok.pół godziny później<
Kacper,Łukasz i Marcin już są tu dość długo...Ale Filipa jeszcze nie ma...
Julia,Kacper,Marcin,Adrian i Łukasz dawno przestali myśleć o tym co wywinęłam,ja sama z resztą też przestawałam o tym myśleć...Kiedy nagle do domu wszedł Filip.Ja,jak to ja,oczywiście się rozkleiłam i rzuciłam się mu na szyje
-Przepraszam...-szepnęłam tak cicho,że nie wiem czy to usłyszał
-Nic się nie stało,tylko nie rób tego więcej...-szepnął rónie cicho.Czyli słyszał.
Staliśmy w przedpokoju,z którego rochodził się odnogi do drzwi pokoi.Jednak do salonu prowadziło duże przejście bez drzwi.
Filip chcąc poprawić mi humor,delikatnie musnął moje usta.Przygryzłam jego dolną wargę,nnie pozwalając mu się odsunąć
-Yhmym...-mruknęłam cicho co miało znaczyć. 'Nigdzie Cie nie puszcze...'
On znów przywarł swoimi ustami do moich,i powoli wepchnął swój język w moje usta,po czym odpowiedziałam mu tym samym.Nasze języki właśnie odgrywały taniec,ocierając się o siebie.Położyłam dłoń na szyji Filipa,a on swoją na moim biodrze,i kontynuowaliśmy całowanie.Staliśmy tak dość długo,aż w końcu usłyszeliśmy komentarz z ust Łukasza:
-Boże Święty...oni znowu się liżą...
Wszyscy wybuchli śmiechem łącznie z nami.Nie ukrywam,że skończyło się na tym,że teraz będe miała ślad zęba Filipa pod dolną wargą.
Złapałam Filipa za ręke i weszliśmy do dużego pokoju i usiedliśmy na półogrągłej kanapie,na przeciwko Łukasza
-Już nie przesadzaj...Jak będziesz w naszym wieku to zrozumiesz-odpowiedział Filip,z czego wszyscy zaczęli się śmiać,ponieważ Łukasz jest od nas wszystkich o 2 lata starszy.
Zapanowała duża luźniejsza atmosfera,wszyscy się śmiali,i raczej starali się zapomnieć o moich wyczynach.
Rozmawialiśmy i śmialiśmy się długo.Wszyscy mieliśmy już wakacje,więc nikt się nie przejmował godziną,ponieważ siedzieliśmy na prawde długo.
W środku nocy poszliśmy do domu,i położyliśmy się odrazu spać.Miałam ogromną nadzieje że tej nocy w końcu będziemy spać spokojnie...
Zasnęłam ok.5,więc obudziłam się ok.12:30.
Filip muskał mnie nosem po szyji,i delikatnie całował w policzek,więc odwróciłam się twarzą do niego
-Musimy poważnie porozmawiać...-westchnął
-O czym?
-No o tym,że chcesz się przeprowadzić do miasta...Skarbie,ty się po tyodniu tam znudzisz,i będziesz chciała tu wracać...-westchnął
-No może i masz racje...
-Pogadamy o tym kiedy indziej,ok?
Pokiwałam głową na tak,i odwróciłam się plecami do Filipa
-Ale nie obrażaj się na mnie...-powiedział,i przytulił mnie,ręką gładząc mój brzuch
-Nie rób,boli mnie...-powiedziałam,wstałam z łóżka i wyszłam do łazienkiżeby się ubrać.
Założyłam jasnobordowe rurki,i luźną szarą bokserke z wyblakłym czarny krzyżem.Nie malowałam się,ani nie czesałam,mimo to spędziłam w łazience ok.pół godziny.W pewnym memencie spędzonego tam czasu przyległam do ściany i ze łzami w oczach osunęłam się na podłoge,i schowałam twarz w dłoniach."To nie możliwe...." pomyślałam.Spojrzałam załamana z oczami czerwonymi i opuchniętymi od łez na umywallke.
Filip dobijał się do zamkniętych drzwi łazienki.Wstałam szybko z podłogi,szybko się ogarnęłam,i wyszłam z łazienki
-Płakałaś?-zapytał
-Nie-odpowiedziałam wymuszając uśmiech
-Słuchaj,mój tata jest za granicą i miał jakiś poważny wypadek...Mama nie może pojechać bo musi zostać z Izą,i poprosił mnie żebym do niego jak najszybciej pojechał...Chcesz jechać ze mną?-zapytał szybko
-Nie,jedź sam,nie chce zawadzać...
-Skarbie,nie będziesz zawadzać...-westchnął-Będe za jakieś 2 tygodnie,poradzisz sobie?
-Jasne...Ale...musisz tak szybko jechać? Ja musze z tobą porozmawiać...
-Jak będe już na miejscu,to zadzwonie do Ciebie i wtedy pogadamy,dobrze? Ja już serio musze jechać,przepraszam Skarbie...Na pewno nie chcesz ze mną jechać?
-Nie,jedź już...Pa...-stanęłam na palcach i pocałowałam go delikatnie w policzek
-Wróce jak najszybciej,obiecuje...-powiedział i zbiegł na dół po schodach.
Chwile potem jak już wyszedł,poraz kolejny osunęłam się na podłoge i po raz kolejny płacząc.Nie płakałam dlatego że Filip nie zgodził się na przeprowadzke,płakałam z zupełnie innnego powodu.
Do pokoju wszedł Łukasz,podniósł mnie i posadził na łóżku
-Co ten gówniarz Ci znowu zrobił?-zapytał zdenerwowany
-Nie nazywaj go tak...-płakałam bez przerwy
-No to co on zrobił?!
-To zrobił!!!-wyciągnęłam dłoń w strone Łukasza
Bezradnie oparł łokcie na kolanach a palce wsadził we włosy
-Musisz z nim pogadać-powiedział nie patrząc na mnie
-On wyjechał,jak ja mam to zrobić...?
-Zawioze Cie do niego.Gdzie on jechał?
-Nie wiem,powiedział że jak dojedzie to zadzwoni...Łukasz,daj mi już spokój...
Bez słowa wyszedł z pokoju.
Przez całą noc mój telefon się nie odzywał,a ja płakałam.
Kolejnego dnia o.6 zadzwonił mój telefon
-Hej Skarbie...-westchnęłam-Błagam,wracaj już...-znów się rozpłakałam
-Co się znowu stało?Czemu znowu płaczesz?
-ĩe do Ciebie przez kamerke z laptopa,dobra? Musze Ci coś pokazać...
Rozłączyłam się,położyłam się na plecach,wzięłam laptopa,i położyłam go sobie na górnej części brrzucha i piersiach,i szybko zadzwoniłam do Filipa przez kamerke.
Uśmiechnęłam się szybko i pomachałam dłonią
-No to co chciałaś mi pokazać?
Sięgnęłam do kieszeni i przysunęłam dłoń do kamerki
-Ja się z tym jeszcze nie moge pogodzić..-rozpłakałam się poraz kolejny
Filip przeciągnął ręką przez włosy
-Kiedy się dowiedziałaś?
-Wczoraj rano,chciałam Ci powiedzieć,ale ty pojechałeś.
-Spokojnie,nie płacz...nie chce Cie teraz jeszcze bardziej zasmucać,ale ja nie wróce za dwa tygodnie...
-Szybciej?
-Za trzy miesiące...
-Żartujesz sobie?Przecież ja się zapłcze na śmierć...
-W weekend przyjade po Ciebie,i wracasz tu ze mną.Nie wybaczyłbym sobie jakbyś ZNOWU przezemnie płakała...
-Nie Filip,nigdzie nie jade,zostaje tutaj,fatalnie się czuje,nie jestem w stanie zejść do kuchni,a co dopiero jechać do...gdzie ty tak właściwie jesteś?
-W Szwajcarii.Byłaś u lekarza?
-Nie,nie byłam jeszcze,poprosze jutro Łukasza i mnie zawiezie...
-Ale...to normalne że się tak źle czujesz?-zapytał zmartwiony
-Skąd mam wiedzieć?Jestem w takim stanie pierwszy raz-zaśmiałam się
-Ja wiem,poprostu strasznie się o Ciebie martwie...Zawołasz Łukasza?
-Jasne...-powoli zeszłam po schodach,i poszłam po Łukasza,i skorzystałam z okazji że byłam na dole i poszłam do kuchni.
{Oczami Łukasza}
Wiktoria poszła do kuchni,a ja szybko pobiegłem na góre
-Łukasz,jesteś?-zapytał mnie głos z komputera
-Co chcesz?
-Powiedziała Ci?
-Taak...-westchnąłem
-Słuchaj,cholernie się o nią martwie,zawieź ją do lekarza,co?
-Teraz?-zapytałem ździwiony
-Tak,teraz...
Wyłączyłem laptopa Wiktorii i zszedłem na dół
-Jak się czujesz?
-Źle...-odpowiedziała
Podszedłem do niej,podniosłem ją i zaniosłem ją do samochodu
-Filip mi kazał Cie zawieść do lekarza.Wiesz jak on strasznie się o Ciebie boi i martwi?
-Wiem że się martwi...
-Wiesz że dopóki on nie przyjedzie to ja będe się o Ciebie tak martwił,i tobą zajmował?-westchnąłem i prawie już byliśmy na mejscu.
{Oczami Wiktorii}
Wiedziałam że Filip na pewno będzie kazał Łukaszowi mnie gdzieś zawieść.No i oczywoście Łukasz wywiózł mnie do miasta,do lekarza.
Strasznie się stresowałam,ale wiedziałam że i tak musiałabym to zrobić,wcześniej czy później.
U lekarza byłam ok.pół godziny,Łukasz czekał na mnie na korytarzu.
W końcu wyszłam z gabinetu i bez słowa wyszłam obok Łukasza.
W domu poszłam prosto na góre,i zadzwoniłam do Filipa.Po pierwszym sygnale odebrał
-Zawiózł Cie?
-Spokojnie,mam wrażenieże ty się denerwujesz bardziej odemnie-zaśmiałam się
-Humorek powrócił?
-Tak powrócił.Lekarz mi uświadomił co się stało,i zaczęłam się z tego cieszyć.Mam nadzieje że ty też-uśmiechnęłam się do siebie
-Narazie jeszcze to do mnie nie dociera-zaśmiał się
-Jak wrócisz za te 3 miesiące to mnie nie poznasz,i wtedy już będziesz musiał sobie to uświadomić.
-No na pewno się troszeczke zmienisz.
-Będe cztery miesiące do przodu.
-Teraz to już na pewno się niezgadzam na żadną przeprowadzke,tu są o wiele lepsze warunki niż w mieście.
-Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze?Spędze wakacje bez Ciebie i bez alkoholu.Do dupy takie wakacje-zaśmiałam się
-No bez alkoholu to na pewno,nawet nie próbuj,bo ja i tak się od Łukasza wszystkiego dowiem.Dobra Skarbie,lece już,postaram się wrócić jak najszybciej.Kocham Cie.Dbaj o siebie
-Ja Ciebie też...-odpowiedziałam,a on się rozłączył.
Odłożyłam teledon,położyłam się na łóżk,i położyłam dłonie na podbrzuszu.Uśmiechnęłam się sama do siebie i westchnęłam.
Wakacje były jednym słowem do dupy.Filip całe 3 miesiące siedział w Szwajcarii,Adrian rozstał się z Dominiką i siedział załamany w domu,Marcin z Łukaszem wyjechali do Wielkiej Brytanii,a Julia z Kacprem do Hiszpanii.Zostałam sama.
^październik^
Filip miał już dzisiaj wrócić.Wstałam o 5:30,i założyłam leginsy we flage USA,do tego Filipa szarą bluze i niebieskie vansy.Zrobiłam sobie kitke i zawinęłam ją w koka.
Chciałam wyjść z Romeem na spacer,ale jestem przeziębiona i nie moge wychodzić z domu.
Zadzwonił do mnie Filip:
-O której będziesz?-zapytałam
-Już prawie jestem,jeszcze pół godzinki.Jak się czujesz?
-Jestem przeziębiona-pociągnęłam nosem-Nie moge wychodzić z domu,więc nie będe na Ciebie czekać na zewnątrz-zaśmiałam się
-Ty to najlepiej leż w łóżku teraz-odpowiedział
-Przecież wiez że ja nie dam rady usiedzieć w łóżku...
-Jedziemy dzisiaj do Warszawy?
-A mówiłeś coś rodzicą?
-Nie,no i dlatego moglibyśmy pojechać...
-No dobra...-westchnęłam
-To się zbieraj,ja zaraz będe...
Nie miałam za bardzo nastroju na wycieczki krajoznawcze,ani na obwieszczenie Izie,i rodzicą Filipa o...o dziecku.Skoro ja i Filip już pogodziliśmy się że jestem w ciąży,to oni tak czy inaczej też będą musieli się z tym pogodzić.
Narazie o ciąży wiem tylko ja,Filip i Łukasz.I najlepiej by było jakby tak zostało.Nie chce żeby niewłaściwe osoby się o tym dowiedziały (...)
Jest piątek,więc zostaniemy w Warszawie na weekend i wrócimy do domu.Musze poważnie porozmawiać z Filipem,a nie chce żeby ta rozmowa odbyła się w samochodzie...
Rozdział taki jakiś dziwny mi wyszedł XD Ale chyba nie jest zły....długo nie było rozdziału(żadna nowość) Ale w końcu jest :D
A miało być tak pięknie...Moja 18-tka, najważniejszy dzień w życiu wielu dziewczyn w moim wieku,a wyszło na to,że płakałam przez połowe imprezy...To był perfekcyjny prezent na 18-te urodziny,bardzo dziękuje i polecam wypróbować na swoich dziewczynach chłopacy,na pewno wasza ukochana będzie wasza do końca życia...tak jak ja jestem za to bardzo wdzięczna Filipowi.Prezent był cudowny...
Na szczęście Marcin mnie zrozumiał.Został ze mną,mimo że na górze było słychać odgłosy świetnej zabawy z dołu.Został ze mną,przytulał czule,uspokajał mnie...Myślałam,że jak był w tej Wielkiej Brytanii,to kogoś tam poznał,ale z drugiej strony nic o nikim nie mówił...Ale to jest Marcin! Musiał kogoś tam poznać! Jest przystonjy,mądry,zabawny...Ale jest też postrzegany jako kobieciarz...! Teraz,kiedy tak o tym pomyślałam,boje sie,zże może mnie potrakować jak reszte dziewczyn,z którymi kiedyś kręcił...Znaczy, 'może mnie potraktować jak reszte dziewczyn'...A ja oczywiście wyobrażam sobie nie wiadomoco...Nawet jeśli zapyta sie mnie o związek,co jest mało prawdopodbone swoją drogą,ale jeżeli zapyta,to sie nie zgodze.O nie,na pewno nie...
Filip jest przyjacielem Marcina,i ja nie moge mu tego zrobić...Jezu,o czym ja teraz mówie?! Filip jest skończonym idiotą,dlaczego ja w ogóle o nim teraz myśle?! Ale te wszystkie dni spędzone razem...Te wszystkie spacery,pocałunki... Dlaczego on mi to zrobił...? Myślałam że to będzie ten jedyny,a on mnie tak poprostu zostawił...!! Może to poprostu pod wpływem alkoholu...widziałam że pił,jak każdy... Ale po co ja sobie wmawiam takie głupoty?! Chociaż...po alkoholu ludzie mówią różne rzeczy...Zazwyczaj prawde...Tak w ogóle,gdzie on teraz jest? Co sie z nim dzieje? Jest mu teraz żal? A może w końcu czuje sie wolny? Tęskni za mną? Może jest w Warszawie? U swoich rodziców?
Nie moge sie ciągle nim tak zamartwiać,on ma przecież 19 lat,na pewno sobie bezemnie poradzi...Byłam poprostu zabawką,musze sie z tym pogodzić...
Założyłam na siebie granatową bluze z kapturem,oraz różowym napisem "S'ile vous plait",dotego siwe,luźne,dresowe spodnie z niskim krokiem.Nie miałam nastroju na wychodzenie z domu,więc butów na sobie nie miałam.
Od rana dzwnoiła do mnie bezprzerwy mama Filipa,więc wyłączyłam telefon,i schowałam go do kieszeni.
Marcina już niebyło.Kiedy zasnęłam(cudem) Marcin zszedł na dół,i bawił sie dalej.Kolejny cham.Ździwiło mnie,że nikt nie zauważył że mnie nie ma na dole w pokoju.
W domu byłam sama,Łukasz spał w Adriana...
Wyszłam z pokoju,i po schodach zeszłam na dół.Nie obchodziło mnie w jakim stanie teraz jest dom,poszłam prosto do kuchni,i zrobiłam sobie herbate.Usiadłam przy stole,i podciągnęłam kolana pod brode.Zaczęłam sie rozglądać po kuchni,i spojrzałam z utęsknieniem na butelki po piwie,winie,wódce...na te wszystkie kieliszki stojące na blacie...Łza zakręciła mi sie w oku,jak sobie uświadomiłam,że inni podczas MOJEJ 18-tki bawili sie lepiej niż JA...Zagotowała sie woda na herbate,więc dokończyłam mój napój i wróciłam do stołu.Włączyłam telefon,i weszłam na jeden z portali społecznościowych.W powiadomieniach miałam życzenia wysyłane na moją tablice,oraz z 5 filmików z imprezy.Zobaczyłam je wszystkie...Nie wiem po co ja to zrobiłam...Kolejny raz zapłakana wyłączyłam telefon,i schowałam go do kieszeni.
Rozpłakałam sie jak małe dziecko...nie wiem dlaczego.Przepraszam.Poprostu nie wiem.Wytarłam jednym palcem łzy,i mimo tego rozpłakałam sie jeszcze bardziej.Dlaczego? Pierścionek.Tak,pierścionek.Pierścionek od Filipa.Zupełnie o tym zapomniałam...Zrozpaczona gwałtownie ściągnęłam biżuterie z ręki,i rzuciłam nim w kąt kuchni.Mam już dosyć tego dnia,a dopiero sie zaczął.Mam dosyć tego życia.I to kolejny raz przez Filipa.Najpierw w sytuacja z moimi płucami,a teraz to...Nie,ja nie dam rady dłużej tego ciągnąć...Nie moge dłużej z nim żyć,już nie raz mnie ranił...
Nagle drzwi do kuchni się otworzyły,i stanął w nich....stanął w nich Kamil...:
-Co ty tu robisz?!-zapytałam nie kryjąc łez
-Bo ja...ja mieszkam tu nie daleko...No i pamiętałem o twoich urodzinach...i poprostu przyszedłem Ci złożyć życzenia,ale ty chyba nie jesteś w humorze...
-No nie jestem,masz racje-wysyczałam
Kamil wyciągnął krzesło spod stołu,i usiadł na przeciwko mnie
-Czemu tak płaczesz?-zapytał
-Nie twoja sprawa
Złapał moje nogi i oparł stopami na jego udach.Delikatnie głaskał nogi od stóp po kolana.Jednak czuł sie zbyt pewnie,i przesówał ręke coraz wyżej
-Zostaw mnie w spokoju!! Nie wiesz że sie rozstaliśmy??!!-wrzasnęłam i wstałam z krzesła
-I co teraz,zawołasz tego swojego całego Filipa?-zaśmiał sie
-Wynoś sie stąd-powiedziałam,i wyrzuciłam go z domu.
Dlaczego ja mam takiego pecha do związków?! Wiem,może zostane lesbijką? Wtedy bym nie miała takich problemów.
Moje rozmyślenia przerwał kolejny raz dźwięk otwieranych drzwi:
-Czego jeszcze tu szukasz?!-byłam pewna że to Kamil
-Ej,Skarbie,co sie stało?-usłyszałam pytanie."Skarbie"? To Łukasz.Jemu tak wolno akurat do mnie mówić
-Łukasz...-westchnęłam i przytuliłam sie do niego
-Skarbie,co sie dzieje...?-mocno mnie przytulił
-Bo-o...Fi-lip...mnie-e-e...zost-ta-wił...w-w...mo-je...u-ro-dzi-ny...ró-wno...o...pół-no-cy-wyszlochałam
-Gdzie on jest?!!
-Nie wiem...Ale Łu-kasz...nie...ró-b...mu...ni-c...pro-sze Cie-e
-Dlaczego mam mu nic nie robić,skoro to zwyczajny dupek?!
-Uspo-kuj sie...
-Teraz,to najpierw ty sie uspokój...-westchnął,i wyciągnął telefon
〓Ł-Łukasz R-rozmówca〓
Ł:Gdzie jesteś?
R:Nie ważne
Ł:No właśnie ważne
R:Nie moge Ci powiedzieć
Ł:Czemu?
R:Nie twoja sprawa
Łukasz wyszedł zkuchni...nic nie powiedział tylko wyszedł...
{Oczami Łukasza}
Ł:Czy ty zdajesz sobie sprawe z tego,co ty jej zrobiłeś?!
R:Daj mi spokój,to nie ma sensu...
Rozłączył sie.On nie zdaje sobie sprawy z tego,jak ona przez niego cierpi...A ja tak tego nie zostawie.Wiktoria jest dla mnie ważna,ale jest tylko przyjaciółką,kumpelą...Nie chce z nią chodzić,bo nie szukam narazie miłości na 'całe' życie,więc tak czy inaczej,musielibyśmy sie rozstać,a nie chce żeby to znowu musiała przeżywać...A ja nie chce jej tego fundować.
{Oczami Wiktorii}
Łukasz rozmawiał z Filipem.Na pewno.Normalnie by raczej nie wyszedł...
Mam już tego wszystkiego dosyć...Tego dnia,tego życia,poprostu wszystkiego.Jedyne rozwiązanie...-żyletka.Wiem że to głupie...Ale ja sobie z tym nie poradze...
Wstałam z krzesła,podeszłam do szafki,i wyciągnęłam żyletke.Sprawdziłam jeszcze tylko czy Łukasza nie ma w domu...Nie było go,więc stanęłam nad zlewem,i palcem przejachałam palcem po nadgarstku,a chwile potem po żyletce...Chwyciłam ją 3-ema palcami,i zwinnie przeciągnęłam ją po nadgarstku.Uczucie nie było wcale przyjemnie.Strasznie bolało,piekło,szczypało...Jednak nie przestawałam.To jedyne co mnie uspokajało.Zaczęłam krzyczeć,głośno krzyczeć.Na początku sądziłam że to będzie fajne,ale jednak nie.Bolało mnie gardło,głowa,oczywiście ręka...pocięta od nadgarstka prawie do łokcia...Co ja zrobiłam...Co ja zrobiłam...? Co ja zrobiłam???!!!
Osunęłam sie po ścianie na podłoge,oparłam wyprostowaną, pokaleczoną ręke o kolano,i dalej płakałam przerażna tym co właśnie zrobiłam...Dlaczego ja jestem taka głupia?! Dlaczego ja zaufałam Filipowi?! To wszystko przez niego,dlaczego on mnie zostawił...? Nie mam już na nic siły...
Obudziłam sie w znanym mi pomieszczeniu.To samo łóżko,ta sama szafka,te same drzwi...Już wiem.Szpital.Znowu to samo...I przez kogo? Znowu przez Filipa.
Chciałam coś powiedzieć,ale gardło mnie strasznie bolało...Ręke miałam zabandażowaną.Moją drugą ręke,trzymała męska dłoń.Dłoń Filipa:
-Wyjdź stąd...-powiedziałam,mimo że prawie nie mogłam mówić
-Wik...
-Powiedziałam wyjdź stąd-powtórzyłam sie-Czy ty nie rozumiesz że jestem tu przez Ciebie? ZNOWU przez Ciebie.Mogłeś chociaż udawać że Ci na mnie zależy,wtedy przynajmniej bym tak nie skończyła...-z wielkim trudem uniosłam pokaleczoną ręke-Teraz już i tak nie masz u mnie szans,możesz wyjść,twoje siedzenie tutaj nie ma sensu.Niczego już nie zmienisz-powiedziałam ze łzami w oczach-Aha,i tego też sie już pozbyłam-powiedziałam łamiącym sie głosem,i kilka łez spłyneło po moim policzku-Filip,to koniec,rozumiesz?To już nie ma najmniejszego sensu,idź już,prosze,nie chce z tobą rozmawiać...
-Ale...Mi na tobie jeszcze zal...
-Idź już-przerwałam mu
W końcu wyszedł.Nie chce na niego dłużej patrzeć.Nie chce dłużej z nim rozmawiać.Nie chce mieć z nim nic wspólnego.Nie chce go już przytulać.Nie chce go już całować.Nie chce go już kochać.Nie chce tego ślubu.Nie chce tego dziecka o którym nie raz mi mówił.Poprostu nie chce Filipa.I tyle.Mógł chociaż udawać...
{Oczami Filipa}
"Teraz już nie masz u mnie szans".Te słowa Wiktorii dzwoniły mi w uszach,nie mogłem ich wyrzucić z pamięci.Przecież ja ją kocham,zależy mi na niej jak na nikim ani niczym innym,zrobie wszystko,dosłownie WSZYSTKO żeby ją odzyskać.To mój największy skarb,moje oczko w głowie...Ona musi być znów moja.Musze ją odzyskać...Ona chciała sie przezemnie zabić,nie wiem czy mi jeszcze zaufa...Ale postaram sie o to.
{Oczmi Wiktorii}
Po paru godzinach wyszłam ze szpitala.Marcin po mnie przyjechał,i zabrał mnie do miasta,do salonu tatuażu.Sama go o to prosiłam.Spojrzałam na rany na ręce,i stwierdziłam,że tylko mnie oszpecają.Chce te rany zakryć tatuażem.Tatuaże podobały mi sie od zawsze,i od zawsze planowałam mieć tatuaże.Poza tym moim marzeniem było zrobić sobie pierwszy tatuaż kilka dni po moich 18-tych urodzinach.Właśnie spełniam moje marzenia.
Na pociętej ręce,będą mi tatuowali zamkniętą kłódke,a nad nią napis "Nothing worths mentionong" co zaczy "Nic niewarte wspomnienia".Sądze że nie będe tego żałować.W życiu nie zapomne tego,co przez niego przeżywałam.I bez tatuażu bym pamiętała...
Przez cały czas Marcin trzymał mnie za ręke.Cieszyłam sie że tu jest,bardzo sie cieszyłam.Na początku plany były takie,że przyjde tu z Filipem,to on trzymałby mnie za ręke...Miał to być prezent dla mnie od niego,z okazji moich urodziń.I miał być zupełnie inny.Byłoby to serduszko ze skrzydełkami na obojczyku.
Wiem,że ten tatuaż,to była nie przemyślana descyzja,ale ciesze sie z niego.I to bardzo.
Mężczyzna powoli dotknął mojej skóry igłą,i delikatnie przebił górną,delikatną część skóry.Spięłam sie,i odwróciłam głowe w drugą strone.
Zacisnęłam oczy,a łzy napłynęły mi do oczu.Po chwili dałam im upust,ale tylko kilku
-Spokojnie...-Marcin szepnął do mnie
-Boli?-zapytał mężczyzna,i spojrzał na mnie
-Nie-odpowiedziałam dobitnie,chociaż w rzeczywistości nie mogłam znieść bólu.
Po 2 godzinach było po wszystkim.Tatuaże zostały owinięte specjalną folią,po czym zapłaciłam te 400 zł.i wyszliśmy z salonu.
Marcin dał mi swoją bluze,którą założyłam na obolałe ręce,po czym Marcin zawiózł mnie do domu.
^W domu^
Byłam strasznie zmęczona,więc położyłam sie do łóżka.Marcin siedział na fotelu na przeciwko łóżka,pisząc coś w telefonie
-Marcin...-stęknęłam
-Co jest?-zapytał,i uniósł oczy patrząc na mnie
-Zimno mi...-powiedziałam
Marcin schował telefon,położył sie obok mnie,i przytulił,uwarzając na moje ręce.
Dziwnie sie czułam leżąc przytulając sie do Marcina na łóżku,w którym nie raz przytulałam sie z Filipem...
Ja ciągle myśle o Filipe...? Ciągle zadaje sobie to samo pytanie,i ciągle nie znam odpowiedzi.
-Marcin...Dlaczego on mnie zostawił...? Ja sobie z tym nie radze...-powiedziałam łamiącym sie głosem
-Spokojnie maleńka...-odpowiedział,i przyciągnął mnie bliżej do siebie-Nie przejmuj sie nim,to zwykły dupek
-Marcin,ja nie moge o nim zapomnieć,ja byłam z nim prawie 2 lata,to nie jest takie łatwe...
-A wiesz co jest jeszcze trudniejsze? Miłość na odległość.Wiesz dobrze,że byłem w Wielkiej Brytanii,nie?Ja mam tam dziewczyne.Do Polski wróciłem na stałe.Strasznie za nią tęsknie,a ona za mną...Przejdziemy przez to razem,co Skarbie?-zapytał
Odetchnęłam z ulgą,kiedy dwiedziałam sie,że on ma dziewczyne.
Ok.20 Marcin wyszedł,i poszedł do Julii i Kacpra,bo przecież on z nimi mieszka.Z nami,przepraszam ze mną mieszka Łukasz,ale nie było go tu od 2 dni.
Robiłam sobie kolacje,bo od 2 dni nic nie jadłam,i byłam przez to strasznie głodna,i robiąc tą kolacje myślałam o Łukaszu,kiedy właśnie on wszedł do domu
-O wilku mowa-uśmiechnęłam sie do Łukasza.Miałam na sobie ciągle bluze Marcina.Łukasz nic nie wiedział o moich świeżych jeszcze tatuażach.
-Nie jest Ci gorąco w tej bluzie?-zapytał i uśmiechnął sie również
-Nieee-odpowiedziałam z uśmiechem-Coś Ci pokaże-podciągnęłam rękawy bluzy,i pokazałam Łukaszowi tatuaże na moich rękach
-Kiedy ty to zrobiłaś?-ździwił sie
-Dzisiaj,z Marcinem.Ładne?-zapytałam
-No,są ładne,starannie wykonane...Ale ty na pewno jeszcze sie zejdziesz z Filipem,i będziesz tego żałować-powiedział
-Chciałabym wrócić do Filipa,ale już nigdy mu nie zaufam...Tak w ogóle,to masz z nim jakiś kontakt? Rozmawiał dziś z tobą?
-Ja...Ja przepraszam,nie moge Ci powiedzieć gdzie on jest...
-Łukasz...
-Wiktoria.Nie.Serio nie moge.-stanowczo odpowiedział
Zdenerwowałam sie,i poszłam do pokoju.
Położyłam sie na łóżku,i rozmyślałam o tym,gdzie teraz może być Filip.W Warszawie? Kiedyś wspominał coś o rodzinie w Poznaniu...Ja musze do niego wrócić.Bez niego sie załamuje,nie radze sobie z niczym...
Postawiłam sobie za cel porozmawianie z nim,i zrobie to.
Łukasz chyba poszedł wziąć prysznic.Szybko,ale po cichu zeszłam na dół.W salonoe leżał jego telefon.Nie powinnam tego robić,ale wzięłam ten telefon,i w wiadomościach odszukałam numer Filipa,i zaczęłam czytać wiadomości.Po ok.2 minutkach,znalazłam informacje o tymczasowym miejscu zamieszkania Filipa.Było to miejsce,na które w życiu bym nie wpadła.On jest u Julii i Kacpra.Zadzwoniłam szybko do Julii
-Gdzie jesteś?
-Z Kacprem na imprezie jesteśmy w mieście,a co?
-Nic,pogadamy jutro.Paa-rozłączyłam sie,i założyłam tenisówki na nogi-Romeo,chodź!!-zawołałam psa,bo przecież nie będe biegła sama po ciemku przez las.
Wybiegłam z domu z psem przy nodze.
Po 15 minutach byłam pod drzwiami ich domu.W naszym domu Julia zostawiła drugie klucze,więc sobie otworzyłam,i szybko weszłam do środka,zostawiając psa na dworzu
-Filip??!!-krzyknęłam-Filip,jesteś tu?!-zrozpaczona wołałam
Stałam na środku pokoju,i wołałam go.Oczywiście nie słyszałam żadnej odpowiedzi.Z oczy dalej wypływały mi łzy.
Bezsilnie upadłam na kolana,i schowałam twarz w dłniach
-Filip...-szepnęłam resztkami sił,i siedziałam tak długo,płacząc bez przerwy
-Spokojnie Skarbie,jestem tutaj...-usłyszałam znany mi głos,a na barkach poczułam ciężar znanych mi silnych rąk
-Filip...-powiedziałam jeszcze raz,po czym wstałam,i rzuciłam sie mu na szyje
{Oczami Filipa}
To ona.To ona,to Wiktoria.Znowu czuje jej malutkie,delikatne ciało,przylegające do mojego ciała.Moja kruszynka,moja księżniczka znowu tu jest,znowu jest przy mnie.
-Nie rób mi tego więcej...-wyszlochała,i skoczyła,opalatając mnie w pasie nogami.Cała drżała,trzęsła sie,szlochała jak dziecko,dławiąc sie łzami
-Nigdy już tego nie zrobie,obiecuje...-wyszeptałem jej do ucha-Ale dlaczego ty tak płaczesz...?
-Bo Cie kocham...-wtuliła sie we mnie mocniej
-Co ty tu masz?-zapytałem,postawiłem ją na podłodze,podciągnąłem rękawy bluzy,i złapałem jej nadgarstki-Ciełaś sie?!
-Przepraszam...-odpowiedziała-Ja już nie miałam siły,miałam dość tego wszystkiego...Wiem że to było głupie...
-To przezemnie,prawda?-troche sie zdenerwowałem.Nic mi nie odpowiedziała,tylko znów zaczęła płakać.
Ja ją ranie.Ciągle ją ranie,a ona płacze.
-Chodź Skarbie do domu,spokojnie,nie jestem na Ciebie zły,rozumiem że sobie nieporadziłaś z tym rozstaniem...-złapałem jej delikatną rączke,i wyszliśmy z domu Julii i Kacpra.
{Oczami Wiktorii}
Filip stwierdził,że wypił wtedy zdecydowanie za dużo,i zaczął wygadaywać głupoty.Ja jednak wiem swoje,i dam mu szanse.KOLEJNĄ szanse.Ale do końca już mu nigdy nie zaufam...
Wróciliśmy do domu,i poszliśmy odrazu na góre.Byłam tym wszystkim zmęczona.
-Skarbie...?-Filip szeptnął,kiedy już leżeliśmy wtuleni w siebie w łóżku-Gdzie masz pierścionek...?-zapytał,oglądając moją dłoń
-Przepraszam,narazie nie chce go nosić...Ale mam go,tutaj-wyciągnęłam pierścionek w pudełeczku,z szafki nocniej
-Rozumiem...-westchnął
Bardzo prosze,kolejny rozdział ;> Uwinęłam sie z nim w maire szybko,więc czekajcie już na kolejny ;3
Doszłam do wniosku,że rozdiały będą pojawiały sie w niedziele wieczorem,lub w poniedziałem rano,więc przez tydzień powinnam napisać dość długi rozdział ;)
No i oczywiście dziękuje wam że tu jesteście,i to czytacie...<3
Krótki mi ten rozdział wyszedł,przepraszam ;c
Mama i Natalia pojechały na miasto,na cały dzień,a ja z Filipem i Romeem zalegaliśy na kanapie przed telewizorem tak do 13.Potem ruszyłam sie do sklepu.
Założyłam miętowe spodenki,białą bokserke,długie,czarne pończochy do połowy ud,i nowe,czerwone trampki.Na głowie zrobiłam wysoką kitke,zawinęłam ją w stożek i związałam gumką.Usta pomalowałam najzwyklejszym błyszczykiem,i pociągnęłam tuszem rzęsy.
Tak ubrana wyszłam do sklepu.Kupiłam jakieś lody,paluszki,gotowy popcorn...poprostu przekąski,bo przez cały dzień mieliśmy oglądać filmy.Z trzema reklamówkami przekąsek wróciłam szybko do domu,bo sklep był tuż za rogiem.
W domu rzuciłam wszystko na kanape,i sama położyłam sie z głową na kolanach Filipa.Po ok.3 filmach,trwających 2 godziny,znudziło nam sie to...Więc postanowiliśmy iść na spacer do parku.Było po 17,więc słońce już tak mocno nie grzało,było więcej cienia i zrobiło sie delikatnie chłodniej.Wiatru nie było wcale.Dziś Romeo został w domu,bo żadnemu z naszej dwójki nie chciało sie go prowadzić przy nodze.
No więc wyszliśmy z domu,Filip objął mnie w talii i spacerowaliśmy tak bardzo długo w te i z powrotem.Błądziliśmy ścieżkami parku przez ok.3-4 godziny.Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym,śmieliśmy sie bez przerwy,aż w końcu zroobiło sie,ciemno,zimno...i byłam śpiąca.Filip widział że już ledwo co wytrzymuje na nogach,wziął mnie na ręce i niósł do domu.Skuliłam sie bo było mi zimno.Zaszliśmy bardzo daleko w tym parku,więc do domu wracaliśmy z pół godziny.Nie przejmowałam sie wzrokiem przechodzących ludzi,i komentarzami emerytów,których nagle zrobiło sie dość dużo.Przechodząc obok nas komentowali,że 'tacy młodzi,nic jeszcze nie wiedzą o miłości',inni prychali z obrzydzeniem,złością,a nawet zazdrością,a jeszcze inni uśmiechali sie ciepło,i mówili mi że taki chłopak to skarb.Z tych ostatnich oczywiście sie cieszyłam,a na inne było mi wszystko jedno.Wyszliśmy w końcu z parku i szybko doszliśmy do domu.Otworzyliśmy drzwi.Mama i Natalia już były w domu.Oczywiście nie obeszło sie bez awantury pt.: "Gdzie ty tak późno chodzisz?!".Skończyło sie na kłótni,że jestem już prawie dorosła,że nie byłam sama,bo byłam z Filipem,który jest pełnoletni,że on jest zawsze przy mnie,więc i tak nic by mi sie nie stało.Zdenerwowałam sie,tupnęłam nogą i poszłam do pokoju.Filip tam był
-Przepraszam...-spuścił głowe
-Za co?-zapytałam zdziwniona
-Bo to ja namawiałem na ten spacer...-domyśliłam sie,że musiał wszystko słyszeć
-Nic sie przecież nie stało...-przytuliłam sie do Filipa-Niech ten tydzień sie już skończy...-westchnęłam
-Chcesz do domu jechać do domku?
-No...Już wiesz dlaczego nie utrzymywałam z nią kontktu...-zaśmiałam sie cicho żeby nie usłyszała mnie w łazience
-Jak chcesz,to jutro z samego rana możemy jechać do moich rodziców...widze że tu sie męczysz,a u moich rodziców Ci lepiej,przyznaj...-mówił bawiąc sie moimi włosami
-Szczerze?Masz racje.U twoich rodziców czuje sie jak w domu...-ucałowałam go od dołu w podbródek.
-Czyli jutro jedziemy do moich rodziców,tak? Zostaniemy tam przez ten tydzień i wrócimy do domku.Co ty na to?
-Świetny pomysł-przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam.
Założyłam różowe legginsy w czerwone serduszka,białą koszulke na szerszych ramiączkach,na środku koszulki wyrazisto czerwona truskawka z trawiastym zielonym ogonkiem.Zmyłam makijaż,umyłam zęby,rozpuściłam włosy i położyłam sie do łóżka.Długo jeszcze rozmawiałam z Filipem.Opowiadaliśmy sobie zabawne rzeczy z naszego dzieciństwa,przy czym pękaliśmy ze śmiechu.Spać poszliśmy późno,bo chyba o 4.Pospaliśmy może do 9,mama jeszcze spała.Natalia była w szkole,bo to w końcu jeszcze jest maj.
Założyłam wyblakło-czarne,dżinsowe spodenki do połowy ud,na lewej nogawce przy pasie napis 'cosmos',napisane poprostu różową obwódką.Na obu nogawkach były rysunki statków kosmicznych,i coś na wzór gwiazd.Do tego postelowy różowy,długi top,bez ramiączek,naciągany gylko na piersi,do tego różowe Convers'y odkrywające kostke.Na szyji zapięłam naszujnik z kluczykiem wysadzanym kryształkami.Włosy spięłam w wysoką kitke.
Filip też szybko sie ubrał,i wyszliśmy z domu.Rodzice Filipa są w pracy,Iza w szkole,więc Iza nie źle sie zdziwi,jak wróci do domu,a zamiast rodziców będziemy z Filipem.Pare minut po 10 byliśmy na miejscu.Zanim co kolwiek zrobiliśmy,poszliśmy z Romeem i Leon'em na spacer,taki długi jak wczoraj.Dziś jednak sie spacerowaliśmy po parku,tylko po centrum.Przez cały czas rozmawialiśmy głównie o tym,gdzie jedziemy na wakacje.Rozmawialiśmy bardzo długo,aż w końcu była 13:40.Poszliśmy po Ize do szkoły.Czekaliśmy może z 5 minut,aż z drzwi do budynku podstawówki wysypała sie masa dzieci,rozbiegających sie na wszystkie strony,do domu,na plac zabaw,na orlika,do sklepu,Pola Mokotowskie itp.Iza podbiegła do nas z uśmiechcem na twarzy,jak małe dziecko i rzuciła sie nam na szyje jakbyśmy byli jej rodzicami.Zaśmialiśmy sie wszyscy i poszliśmy na jakiś obiad.I tak włśnie wyglądał cały tydzień.Bez sensu spacerowaliśmy całymi dniami...
^Dzień pogrzebu...^
Od rana mój chumor był tragiczny.Obudziłam sie w środku nocy strasznie smutna.Westchnęłam,położyłam głowe na klatce piersiowej Filipa,i uroniłam kilka łez.
-Co sie dzieje...-odwrócił głowe w moją strone i zapytał zachrypniętym,zaspanym głosem
Zacisnęłam powieki i więcej łez wypłynęło z moich oczu
-Cssiii......-ucałował mnie w główke i przytrzymał usta przy mojej głowie-Spokojnie...-głaskał mnie po lewym ramienu-No nie płacz...-pocieszał mnie
-Przepraszam-powiedziałam przez łzy i pociągnęłam nosem
-Za co?-zapytał i sprawdził godzine w telefonie.4:45
-Nie chciałam Cie budzić...
Uśmiechnął sie zaspany-Nic sie przecież nie stało...
-Na pewno?-spojrzałam na twarz Filipa z dołu
-Na pewno...-westchnął-Śpiąca?-położył sie na boku twarzą do mnie
-Nie zasne...Ale też nie jestem śpiąca...A ty?
-Nie-usiadł na łóżku-Co chcesz robić?
-Ide myć włosy...-wstałam i chwiejącym sie krokiem podeszłam do drzwi obok komody z telewizorem,które prowadziły do łazienki.Umyłam dokładnie włosy,wydepilowałam nogi...te dwie czynności zajęły mi ok.2 godzin.
Godzina 7:20.Wysuszyłam włosy,to ok.pół godziny.Godzina 8:10.O 10 musiałam być gotowa...Westchnęłam,i zabrałam sie za układanie włosów.Zrobiłam sobie ogromnego koka na frotce z tyłu głowy,i po obu bokach twarzy spuściłam po kosmyku włsów,co zajęło mi wieki.Mam jeszcze pół godziny.Założyłam na siebie czarną sukienke za kolano.Sukienka była lekko obcisła na górze,a na dole również czarne zakładki.Na plecach było wycięte serduszko średniej wielkości.Buty na dość wysokiej szpilce,czarne.Palce lekko odkryte,na pasku przy palcach kokarda.Dalej stopa odkryta,a na łączeniu górnej części stopy i kości piszczelowej,pasek długości ok.5 cm,oraz cienki pasek długości ok.2 cm na górnej części pięty.Do tego mała,czarna kopertówka do ręki i fioletowe kolczyki,w kształcie serduszek i przekrzywioną ciemno-złotą koroną na górze.Poprosiłam Filipa żeby w końcu sie ruszył i ubrał bo zaraz wychodzimy.Zrobiłam sobie jeszcze lekki makijaż i byłam gotowa.Chwiejąc sie na tych butach z trudem zaniosłam je do samochodu.Filip ubrał se w garniutru,tak jak prosiłam:
-Gotowa?-westchnął
-Gotowa-zamknęłam oczy i głęboko odetchnęłam
Podwieźliśmy jeszcze Ize do szkoły i pojechaliśmy do kościoła.Z jednej strony byłam załamana,a z drugiej strony cieszyłam sie,bo spotkałam sie z rodziną której dawno nie widziałam.Spóźniliśmy sie troche,bo wszystko już sie zaczęło.Usiadłam jak najbliżej Filipa,między nim,a Natalią.Filip złapał mnie za dłoń i pocierał kciukiem górną część mojej dłoni.Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam nikle.
Potem już siedziałam spokojie,o dzwio nie uroniłam żadnej łzy.Ale kiedy przyszła pora przejścia na cmentarz...nie wytrzymałam.Mocniej ścisnęłam dłoń Filipa i założyłam okulary przeciwsłoneczne.Chłopak objął mnie w talii i pocałował w czółko.Ksiądz zaczął coś mówić,ale ja nie mogłam sie skupić.Wtuliłam sie tylko w Filipa.Kiedy przynieśli trumne...jak na rozkaz,rozpłakałyśmy sie z Natalią w tym samym czasie.Stanęłam na przeciwko Filipa przodem do niego,położyłam dłonie na jego obojczykach,oparłam sie czołem o ramie Filipa i zacisnęłam oczy.Filip przyciągnął moje ciało do swojego i tarł mnie po pleckach
-Wika...Spkojnie...-wyszeptał mi na ucho-Kochanie nie płacz...wszystko będzie dobrze...
Chlipałam załamana.Po ok.10 minutach było po wszystkim.
-Wracamy już do domu...?-westchnął Filip i ręką przeczesał włosy.
-Możemy jeszcze jechać do mamy? Wszycy jadą,chciałabym sie z nimi spotkać...-wytarłam oczy.
-Oczywiście.A potem już do domu,nie?
-Tak...-westchnęłam
Trzymałam Filipa mocno za ręke i poszliśmy do samochodu
-Dziękuje Ci-powiedziałam kiedy jechaliśmy do mamy
-Za co?-zapytał nie patrząc na mnie
-Że jesteś.Poprostu dziękuje za to,że jesteś przy mnie kiedy Cie potrzebuje.Za to że mnie tak często pocieszasz...-westchnęłam-Poprostu dziękuje że Cie mam...-pocałowałam Cie w policzek.
Uśmiechnął sie i byliśmy już na miejscu.Wysiadłam z samochodu...I zaczęłam sie zastanawiać co z Romeem.Został w domu,u mamy.Przed domem było już pare samochodów,a ja bałam sie strasznie że on coś komuś zrobi.Pobiegłam ścieżką między roślinami do drzwi domu.Otworzyłam drzwi i po schodach wbiegłam do salonu w domu.Była Natalia
-Gdzie Romeo?-zapytałam zmęczona całym tym biegiem.
-Na górze...-westchnęła z nosem w telefonie
Pobiegłam na góre.Było tam pare osób.Uśmiechnęłam sie sztucznie i weszłam do jednego z pokoi.Spał na kanapie.Nie zamknęłam drzwi,więc wszyscy którzy byli na przedpokoju wszystko widzieli.Usiadłam przy nim i przytuliłam dużego psa oddychając z ulgą.W torebce oczywiście miałam smycz,bo nigdy nie wiadomo co sie może wydarzyć.Romeo zamiast być w sumie zdenerwiwany,to był przestraszony.Szła z nim blisko przy nodze,i zaprowadziłam go do ogrodu.Zmachana wyszłam przed dom.Stał tam Filip i rozmawiał z moimi kuzynami
-Szukałam Cie...-westchnęłam zmęczona i poszłam do samochodu bo ciuchy,bo w tej kiecce długo nie wytrzymam.
Założyłam czarne rurki z wysokim stanem,różowy,lekki sweterek i czarne buty na wysokiej którnie,całe zabudowane za kostke tak jakby sztucznie zawiązane.Cienki,czarny sznureczek przekładany przez pare dziurek,lecz nie były zawiązane.Do tego beżowo-różowe kolczyki różyczki i długi wisior z ptakiem w locie.
Filip też przebrał sie w luźniejsze ubranie i znów wyszedł na dwór przed dom.Ja stałam na balkonie przy kuchni tak jakby...No w każdym razie widziałam Filipa.Odwróciłam sie tyłem do ulicy,i przez okno włożyłam głowe do kuchni.Rozmawiałam chwile z Natalią i naszymi kuzynkami,z którymi sie już długo nie widziałyśmy.Opowiadałyśmy sobie przeróżne rzeczy o sobie i śmiałyśmy sie bez przerwy.Nagle jedna z nich zadała pytanie
-A co to za chłopak przed domem...?-nie odrywając wzroku od Filipa
Ja i Natalia wybuchłyśmy nie opanowanym śmiechem.Oczywiście nikt nie wiedział o co nam chodzi
-Z czego sie tak śmiejecie?-zapytał Filip i stanął a balkonie obok mnie
-Z niczego-wszystkie sie zaśmiałyśmy
Do Filipa zadzwonił Kacper,więc odsunął sie na bok.Dziewczyny zaczęły szeptać do mnie czy go znam.Myślałam że ze śmiechu długo nie ustoje.Filip skończył rozmowe z Kacprem,a ja powiedziałam dziewczyną że nie.Usiadłam bokiem na parapecie
-Ale co nie?-zapytał mnie Filip
-No mówie że Cie nie znam-spojrzałam na niego
-Ja Ciebie też nie znam-pocałował mnie i usiadł z drugiej strony parapetu
-Widzicie? Nie znam go.Widze go pierwszy raz w życiu-zaśmiałam sie
Pogadałyśmy jeszcze troche i zeszłyśmy do ogrodu po Romea i wyszliśmy na spacer,taki krótki,dosłownie 15 minut.Jak wróciliśmy to pojechaliśmy do domu.Wyjeżdżaliśmy chyba o 16,więc gdzieś o 20 będzieemy w domu.
Byłam zmęczona,więc całą droge przespałam.
Obudziłam sie następnego dnia o 10 z Filipem obok i Romeem w nogach.Wstałam do łazienki,wróciłam i znów zasnęłam.
Obudziłam sie po 14,tym razem towarzystwa było więcej...Romeo spał na fotelu,jego miejsce zajmował Łukasz,ja leżałam między Marcinem a Filipem,za Marcinem był jeszcze Kacper,a za Filipem-Adrian.Julia i Domi też tu były,a spały na fotelach,bo w pokoju stały 4 fotele,nasze łóżko,komoda z TV i pare innych szaf.Oczywiście nikt nie spał,tylko Romeo.Wszyscy patrzeli na mnie z uśmiechcem na ustach
-Co wy...-przeczesałam ręką włosy-Więcej was matka nie miała?-zaśmiałam sie,i opadłam na łóżko.Dostałam słodkiego buziaka w prawy policzek od Filipa.
Usiłowłam wyjść z łóżka,lecz to było lekko nie do zrobienia(czytaj nie realne).Wyjrzałam za okno.Deszcz.Za oknem lało...no niestety.Schowałam sie cała pod kołdrą
-Co jest?-zapytał któryś z chłopaków stłumionym głosem
-Pogoda.-odpowiediałam
Postanowiliśmy wszyscy zostać u nas
-Wiecie...ja to bym zeszła do salonu...bo tu mi troche ciasno...-zauważyłam ze śmiechem
Zrzuciłam Łukasza z łóżka,wzięłam kołdre(odkrywając przy tym Marcina i Kacpra) i poduszke,po czym zeszłam do salonu,włączyłam TV i położyłam sie na kanapie przykrywając ciało kołdrą.Chwile potem już wszyscy siedzieli na dole-Ja siedziałam(wciąż pod kołdrą) przy Filipie,obok mnie Łukasz,obok Łukasza Marcin.Na jednym fogelu Adrian z Domi na kolanach,a na drugim Kacper na kolanach z Julią.Odólnie cały dzień tylko siedzieliśmy wszyscy przed telewizore?,oglądaliśmy filmy,rozmawialiśmy i śmialiśmy sie.Siedzieliśmy bardzo długo,aż w końcu zasnęłam na kanapie.
Obudziłam sie po 9 kolejnego dnia.Pogoda znów była brzydka,ale nie padało.Poszłam na góre sie ubrać.
Założyłam gługie siwe rurki,siwą bluzke z napisem "HARLEM 24",a pod nim mniejszym drukiem "New York".Bluzka miała miętowo-morskiw rękawami,które podciągnęłam do łokci.Siwe Vans'y i siwą luźną czapke,lekko zawisającą z tyłu.Wszystkie włosy schowałam w czapce,tylko z prasej strony zwisał jeden średniej długości kosmyk.Do tego kolczyki lekko odstające trójkąciki.Filip już też nie spał
-A gdzie ty tak wcześnie idziesz?-zapytał podczas zabawy z Romeem
-Do galerii.A co?-pochyliłam sie,i schowałam sznórówki do środka,żeby nie było widać że zawiązałam je na kokardke
-Nic.Z ciekawości pytam-uśmiechnął sie i pociągnął mnie żebym leżała obok niego
Oboje leźeliśmy na plecach,tylko głowy mieliśmy zwrócone do siebie.Zamknęłam oczy
-Nie chce mi sie tam iść...-westchnęłam
-To po co idziesz?-złapał mnie za ręke
-Musze kupić sobie pare rzeczy...ty tego nie zrozumiesz-zaśmiałam sie słodko
-To ja pójde z tobą-zaproponował
-Ide z Julią...-zadzwonił mój telefon.Na wyświetlaczu "Julia"-Widzisz? Już dzwonią...-pokazałam Filipowi kto dzwoni-Paa-pocałowałam Filipa i wyszłam.
{Oczami Julii}
Wika długo nie przychodziła,więc postanowiłam do niej zadzwonić
-Idziesz czy nie?-zapytałam od razu
-No już wychodze...Gdzie jesteś?-w tle słychać zamykanie drzwi
-Tutaj-rozłączyłam sie,ponieważ kiedy Wika otworzyła drzwi,odrazu mnie zauważyła-To co,idziemy?-wyszłyśmy na ścieżke w strone miasta-Tak w ogóle to co ty znowu chcesz kupić? Przecież masz ładne ubrania,nie?-spojrzałam na nią od góry do dołu
-Ale ja potrzebuje coś na impreze...-westchnęła
-Jaką impreze?-zapytałam
-Na moją 18-tke? Nie mów że znów...
-Zapomniałam-zrobiłam facepalm i przerwałam jej to co mówiła
-Żadna nowość-zaśmiała sie-No ale wiesz,to jednak moja 18-tka...Ty też swoją będziesz miała to zbaczysz jakie to podekscytowanie-nawinęła kosmyk włosów na palec
-Ale ja mam jeszcze pół roku...-byłyśmy już prawie na miejscu-Dobra,to co musisz kupić?
-Kiecke,buty,kolczyki i branoletki-weszłyśmy galerii
-Najpierw sukienki?-zapytałam i wskazałam na sklep
{Oczami Wiktorii}
-Ok-uśmiechnęłam sie i weszłyśmy do środka
Po pół godzinie szukania,Julia wreszcie stwierdziła,że ona nie pójdzie w sukience.Jest już 12:30,więc postanowiłyśmy spotkać sie za 2 godziny w kawiarni.Julia. poszła do sklepu wybrać sobie strój,na moją 18-tke,która jest już jutro.Mam jeszcze mase rzeczy do zrobienia...Dziś to tylko zakupy,ale musze jeszcze posprzątać w domu,bo cała impreza właśnie tu sie odbędzie.Zejdzie mi z tym na pewno do wieczora.Jutro od rana kosmetyczka,fryzjer,potem ide do Julii pomóc jej sie przygotować,i jak już skończymy,to Dominika nam troche jeszcze pomorze,a my oczywiście jej.A już o 19 wszystko sie zacznie.Nie moge uwierzyć,że już jutro będe pełnoletnia...
No w każdym razie zostałam sama w tym sklepie i znalazłam idealną sukienke.Od pasa w góre była biała,bez żadnych wzorów.Poprostu śnieżnobiała.Od pasa w dół była z delikatnego materiału,jednak nieprześwitująca.Kolorystyka była cudowna.Materiał przechodził z wyblakłego różowego,przez wyblakły fioletowy,do równie wyblakłego niebieskiego.Przód sięgał mi przed kolano,a z tyłu był ogon,sięgający do kostek.Sukienka była cudowna,musiałam ją mieć.Była idealna na 18-te urodziny.Momentalnie kupiłam ją,i napisałam sms'a do Julii,o treści "Mam sukienke ;)"
Dobra,teraz buty.Z tym raczej nie będzie dużego problemu.Skoro mam już sukienke,buty to druga najważniejsza rzecz w kolejności,i muszą być dopasowane do sukienki...Dla mnie to nic trudnego.Po dziesięciu minutach wyszłam ze sklepu.Oczywiście z tym,na czym mi tak. Bardzo zależało.Wysokie buty,bez szpilki,bez koturny.Białe,wysadzane diamencikami z otkrytymi palcami i cienkim paskiem nad kostką.Kolczyki....złote wiszące,jakby wybuchające fajerwerki.4 bransoletki.Jedna biała z czarnymi ćwiekami,druga czarna z białymi ćwiekami,trzecia cała złota,a czwarna w szachownice ze złotą obwódką.Do tego jeszcze tylko złoty lakier do paznokci i miałam wszystko.Zadzwoniłam do Julii.Też miała już wszystko,więc poszłam do kawiarni.
Julia miała czarne wysokie szpilki.Cała stopa była odkryta,tylko jeden pasek nad palcami i jeden na kostce.Wyblakłoróżowa mocno plisowana spódnica ze ślicznym czarnym paskiem na górze,i równie czarną kokardką na nim.Do tego zwykła czarna bokserka i czarna marynarka z rękawami do łokci.Razem wszystko wygląało cudownie...Ździwioło mnie to,jak ona sie szybko wyrobiła,bo miała profesjonalnie zrobione paznokcie.Białe,z efektem ombré,na końcu każdego paznokcia małe,czarne,idealnie ogrągłe kółeczka.
Wypiłyśmy małą kawe i wróciłyśmy do domu.
Julia poszła do siebie,ja poszłam do nas.
Otworzyłam drzwi do domu cała załadowana torbami,a Filip i Łukasz nawet na mnie nie spojrzeli,tylko oglądali jakąś hiszpańską telenowele
-Co wy oglądacie?-zapytałam śmiejąc sie.Oni chyba nawet nie wiedzieli że tu jestem,bo jak sie odezwałam,to aż podskoczyli
-My? Yyy nic....-włączyli szybko stacje muzyczną i wzieli odemnie torby z ubraniami i zanieśli na góre.
Uśmiechnęłam sie sama do siebie i poszłam do kuchni coś zjeść.
Cały dzień szybko zleciał,a kiedy wieczorem położyłam sie do łóżka,zasnęłam jak małe dziecko.
Obudziłam sie o 12.Zaraz zaraz.....Już 12???!!! Jak poparzona zbiegłam z łóżka,ubrałam sie w to co wczoraj, bez makijażu wybiegłam z domu.Pobiegłam prosto do miastka,do fryzjera.Na szczęście zdążyłam,a kiedy fryzjerka zabrała sie do pracy,odetchnęłam z ulgą.
Nie chciałam mieć na głowie Bóg wie czego,chciałam tylko prostą fryzure idealnie pasującą do sukienki i danej sytuacji.
Fryzjerce zajęło to ok 2 godzin...Potem już spokojnie poszłam do kosmetyczki.Makijaż miał być lekki,ale musiał sie komponować z resztą.To zajeło godinke,+paznokcie to kolejne pół godziny.Jest już 16:30.Co??!! Ten czas za szybko leci...A o 19 przecież wszystko musi być gotowe...Ugh!!! Pobiegłm do domu,w przekonaniu że chłopacy(a było ich 5...) niczym sie nie zajeli...A przecież w dużym pokoju trzeba przesunąć wszystkie meble pod ściany,zabrać z pokoju dywan...prosiłam ich żeby sie tym zajęli...ale to raczej nie miało sensu.
Weszłam do domu.
Nie wierzyłam własnym oczą...Wszystko było przygotowane perfekcyjnie...Serio,wszystko było tak jak sobiekiedyś marzyłam...Pewnie Julia im powiedziała...
Wszystkie meble były podsunięte pod ściany,żeby było jak najwięcej miejsca,dywanów również nie było.Przy schodach,oczywiście stała konsoleta i jeszcze pare innych rzeczy Filipa.W naszym domu,kiedy wchodziło sie do środka,wchodziło sie odrazu do salonu.Przy drzwiach,z lewej strono stał jeden głośnik,drugi stał obok Filipa,trzeci stał przy kominku.W każdym kącie,i na każdym głośniku,stały kolorowe lapki,rozprowadzające pomarańczowe,niebieskie,zielone i czerwone po całym pomieszczeniu.Nad drzwiami do kuchni wisiał baner z napisem "Happy 18 B-day!".Do poręczy schodów były przymocowane balony.Balonów w ogóle było ok.40...brzmi to,jakby było ich niewiarygodnie dużo,ale wyglądało to bardzo dobrze.Pod oknem stał stół z alkoholem(akurat o to chłopacy potrafili zadbacć bardzo dobrze).
Rzuciłam sie szczęśliwa Łukaszowi na szyje,bo stał najbliżej.On zaśmiał sie i również mnie przytulił.To wszystko było takie śliczne,tak jak sobie wymarzyłam...Bardzo zadowolona weszłam na góre przebrać sie.
Dziewczyny były w naszej sypialni,oczywiście już gotowe.
Powiedziały mi,żeby sie przebrała,i wszystkie razem zejdziemy na dół.Założyłam delikatnie i powoli moją sukienke i buty.Pierwsza zeszła Dominika.Oczywiście chłopacy zaniemówili.Na górze było już słychać muzyke,i widać pojedyńcze przebłyski kolorowych świateł.Chwile potem zaeszła Julia,a na końcu ja,chwiejąc sie na tych butach.Kiedy w końcu zeszłam na dół,odetchnęłam z ulgą śmiejąc sie.Fiilip podszedł do mnie i mnie objął uśmiechając sie cudownie.Poszedł na góre,przebrał sie i wrócił na dół.Założył długie spodnie,o kolorze jakby wyblakłej pomarańczy...I do tego zwykłą,zielono-czerwono-białą koszule w krate,a rękawy podniągnął do łokci.Wyglądał serio dobrze,w stosunku do okazji.A z resztą,nie chce robić z tego nie wiadomo jakiej okazji,Boże,ludzie,to tylko 18-tka...Nic zwyczajnego...
Przez kolejne 3 godziny impreza się już dobrze rozkręciła,wszyscy się dobrze bawali,ale szczerze to za dużo nie pamiętam...
Pamiętam tylko jedną rzecz,której do końca życia nie zapomne...Po prawie 2 latach związku,o północy,w moje 18-te urodziny,Filip podszedł do mnie,i najzyczajniej w świecie powiedział mi,że to koniec,i że ten związek nie miał sensu,po czym wyszedł z domu.
Zrozpaczona pobiegłam do pokoju,który jeszcze 5 minut temu był przez wszystkich nazywany 'naszą sypialnią'...
Położyłam sie,a reszte tego 'cudownego' dnia spędziłam w ramionach Marcina...
Strasznie was przepraszam że tak długo nie było rozdziału,ale nie miałam weny,nie miałam czasu,miałam lenia ;c
Ale rozdział już jest,to jest najważniejsze....Teraz będe rozdziały pisała w każdej wolnej chwili,obiecuje...I jeszcze raz przepraszam za te nieobecność...I bardzo dziękuje jeżeli jeszcze ktoś to czyta,to chwała mu :D
Więc dziękuje jeżeli jeszcze ktoś tu jest <33
I niestety znów was przepraszam...
Ostatnio nie mam czasu żeby pisać...niedługo są wystawiane oceny i musze pozaliczać niektóre rzeczy...
Ale już w krótce wiecznie upragnione wakacje i wtedy na pewno będe dużo pisać.Dzisiaj zabiore sie za 13 rozdział i może jeszcze dziś wieczorem albo jutro go dodam.
Więc czekajcie cierpliwie na kolejny rozdział jeśli ktoś to w ogóle czyta...
Matka dzieci wróciła pare godzin wcześniej więc w domu byliśmy o 20:
-Ognisko?-zapytałem spontanicznie
-Z Kacprem?
-Marcin przyjechał na pare dni.
-A Julia?
-Też jest.
-Dobra,tylko sie przebiorę i...idziemy do nich czy oni do nas?
-Już dzwoniłem.Oni przyjdą...-cmoknąłem ją w policzek i wyszedłem na dwór.
{Oczami Wiktorii}
Julia,Kacper i Marcin zaraz przyjdą do nas.Znając chłopaków zamiast iść sie przebrać,poszłam przygotować miejsce do spania.Nie sądze żeby Julia chciała wracać z Kacprem i Marcinem po ciemku sama przez las.Z resztą ja też bym sama z nimi nie poszła....Zrobiłam szybko 2 miejsca do spania(bo Kacper z Julią i Marcin sam),a potem sama zaczełam sie szykować.Poprawiłam makijaż i założyłam dżinsy i luźny sweter.Do tego zwykłe,zchodzone trampki.Włosy spiełam w luźnego koka.Wyszłam z domu tylnymi drzwiamy prowadzącami na dwór.Słońce zachodziło za lasem za płotem.Usiadłam na kostce przed drzwiami i czekałam na Filipa,aż wróci z Romeem z ich codziennego,wieczornego spaceru-Filip biega po lesie lub brzegiem morza a Romeo przy jego nodze.
-Romeo!!-Zaczełam wołać psa.
Po chwili usłyszałam jak coś biegnie i szelest w krzakach.Przestraszona stanęłam na nogi i powoli cofałam sie w strone domu.Zaraz potem przez w miare wysoki płot przeskoczył pies,a Filip wskoczył zaraz za nim.Potem oboje zmęczeni położyli sie na trawie obok siebie.Dosłownie dusiłam sie ze śmiechu bo byli bardzo podobni:
-Z czego sie śmiejesz?-spytał chłopak i wstał.Pies odrazu stał obok jego nogi.
Zaczełam sie śmiać jeszcze bardziej.Filip powoli szedł w moją strone a Romeo za nim.
-Filip błagam Cie,przestań to robić...-śmiałam sie
-Ale co ja robie?-cofnął sie a pies zrobił to samo.
-Romeo robi dokładnie to samo co ty...chodź,goń mnie!!-pobiegłam w przód,a Filip za mną-Teraz sie obejżyj i biegnij do domu-hihotałam.Filip wbiegł do domu a pies oczywiście za nim.
Filip przebrał sie w dżinsy,koszulke i bluze.Do tego tenisówki.
Pare minut potem chłopak rozpalał ognisko.Wziełam obroże i smycz dla Romea i powiedziałam że zaraz wróce.
Przeszłam z psem przy nodze kawałek lasu i zmierzałam w strone drogi do miasta.Zrobiłam zakupy typu piwo,kiełbaski,chleb,masło...Wyszłam ze sklepu,przed którym stał Adrian-nasz znajomy.
-Cześć Adrian-szturchnełam go.On popatrzył sie na mnie ze zdziwieniem
-Ahh to ty!!-zaśmiał sie i mnie przytulił.Romeo zdezorientowany zaczął szczekać.Podrapałam go po grzbiecie i uspokoiłam.
-Przepraszam Cie za niego,poprostu tak reaguje na obcych...
-Hehe,to chyba dobrze nie?
-No tak-uśmiechnełam sie szczerze-Masz jakieś plany na wieczór?
-No miałem do Kacpra jechać...
-Kacper z Julią i Marcinem idą do nas...Jesteś sam?
-Z Łukaszem
-To jedźcie do nas,co?Takie tam,ogniosko robimy...
-Kiedy?
-No teraz...jedziecie?
-Jasne...podwieźć Cie?
-A Romeo?
-Idealne imie dla takiego psa...-skomentował Łukasz i od tyłu mnie przytulił-Hej maleńka-przywitał sie buziakiem w policzek,a Romeo jak to Romeo znów zaczął szczekać.Skarciłam go kolejny raz i spytałam sie Adriana czy zabierze też psa.Zgodził sie,i wsadzili z trudem psa do samochodu.
Droga nie była długa.Na miejscu Filip zdziwił sie widokiem Adriana i Łukasza po moich obu bokach.Jako niska osóbka spojrzałam w góre na ich twarze.Adrian stał z otwartą buzią i Julia też
-O nieeeee....-Wyszeptał wreszcie
-O taaaaaak....-Odpowiedziała Julia zadowolona z chytrym uśmiechem na ustach
Wszyscy patrzeli sie na nich(nawet Romeo) jak na idiotów
-O co wam chodzi?-Zapytałam równo z Marcinem po czym głośno sie roześmialiśmy
-Jesteśmy rodzeństwem...!!!-Powiedzieli równo i wszyscy zaczeli sie bardzo głośno śmiać
Chłopcy zorganizowali pożądne miejsce na ognisko,i je rozpalili.Zadzwonił telefon Adriana.Odszedł na bok.Nikt sie nie przejmował,dopóki nie powiedział,że musi gdzieś pojechaći będzie za 15 minut.
W tym czasie świetnie sie bawiliśmy,rozmawiając i śmiejąc sie,a Filip poszedł po jego 'DJ'skie zabawki'.Rozstawił głośniki i jeszcze pare innych rzeczy.Dobrze,że w naszej okolicy inne domu są dopiero w mieście,więc nikt sie nie będzie skarżył.
{Oczami Filipa}
Adrian wrócił.Wysiadł z samochodu a znim...piękna,wysoka,szczupła szatynka.Nie nie...Jestem z Wiktorią,to ona jest najpiękniejsza.Adrian objął ją ramieniem i przyniósł spore ilości piwa.A miło być ognisko z Kacprem,Julią i Marcinem...
Adrian trzymał dziewczyne blisko przy sobie,jakby bał sie,że ktoś mu ją zabierze.Podeszli bliżej...Jest jeszcze ładniejsza niż przed chwilą...Nie!! Kocham Wiktorie.Koniec kropka.
{Oczami Wiktorii}
-To jest Domi...moja dziewczyna-przedstawił tajemniczą dziewczyne Adrian,i ją pocałował.
Ja,ona i Julia bardzo szybko sie zaprzyjaźniliśmy.Czuje,że zaczyna sie nowe życie.Mam najlepszego,najprzystojniejszego i w ogóle 'naj' chłopaka,dwie najlepsze przyjaciółki i trzech przyjaciół.Jesteśmy zgraną grupą,i mam nadzieje że tak będzie jak najdłużej.Skończyłam szkołe,jestem wolna.Mam zasłużone wakacje...Myśle o studiach,ale jeszcze nie teraz.Nie w tym roku.To ma być najcudowniejszy rok w moim życiu,bo spędze go z najbliższymi.
Marcin wraca do Polski na stałe,będzie mieszkał u Julii i Kacpra.Dominika i Adrian też mieszkają razem,kupili sobie mały domek w lesie,całkiem blisko naszego.Tylko Łukasz mieszka w Szczecinie...A może,niech zostanie u nas przez wakacje...ma 20 lat,na pewno znajdzie tu prace...i mieszkanie.Nie będe go trzymała przecież u nas...Chyba że Adrian go przygarnie.Było by cudownie....
-Łukasz? Kiedy wracasz do Szczecina?
-No właśnie raczej już powinienem wracać...
-Nie nie!! Słuchaj,zatrzymujesz sie u nas na caaałe wakacje...Zgadzam sie,żebyś spał u nas-uśmiechnełam sie- A co dale to gadaj z Adrianem...-szepnęłam i puściłam mu oczko
-Dziękuje,dziękuje,dziękuje...-zaczął całować mnie po twarzy a ja hihotałam
-Ej!!!-krzyknął Filip z okolic głośników i pogroził mu palcem.
Łukasz sie tym raczej nie przejął i ze śmiechem całował mój prawy policzek.Marcin żeby zrobić Filipowi na złość zaczął całować mój lewy policzek.Filipa szlag trafiał jak to widział,ale za razem sie śmiał.Adrian też chciał sie przyłączyć do zabawy,ale Dominika go trzymała przy sobie.W końcu Filip podszedł,i namiętnie pocałował mnie w usta,po czym wziął na ręce.Zarzuciłam mu ręce na szyje i schowałam roześmianą twarz w jego szyji.Zaciągnęłam sie jego zapachem,który uwielbiam.Filip przeniósł mnie na drugą strone ogorodu.Nikt nie zwrcał na to uwagi,tylko dalej żartowali,tym razem wkurzając Adriana.No cóż,zostawiłam ich w spokoju,i skupiłam sie na ukochanym.Posadził mnie na stole,stanął między moimi nogami,a ręce skierował na moje biodra.Położyłam wyprostwane ramiona na barkach chłopaka,i uroczo sie uśmiechnęłam
-Lubisz mnie denerwować,nie?-zapytał i pocałował mnie w czółko.
-A lubie,lubie...-odpowiedziałam i słodko sie zaśmiałam
-Ale i tak Cie kocham Królewno...-pocałował mnie w usta.
Zagryzłam jego warge i wepchnęłam język w jego usta.Całowaliśmy sie w zacienionym koncie,nie zwracając na nic uwagi
-Filip?!!-krzyknął ktoś,ale kiedy nas zobaczył,dodał-Eee...już nic...tylko sie nie połknijcie!!
Zaśmiałam sie w jego usta,nie odrywając sie od mojego kochanego narzyczonego.Wypowiadając to słowo w myślach mimo wolnie sie uśmiechnełam.Filip odsunął swoje usta od moich i mnie przytulił:
-Z czego sie tak cieszysz...?-szepnął
-Bo uświadomiłam sobie że jesteś moim narzyczonym...
-No i co z tego?-oparł sie swoim czołem o moje
-No i to słowo...poprostu sie ciesze-uśmiechnełam sie
-Kocham Cie...-wziął mnie na ręce jak małe dziecko
Posadził mnie na ławce obok siebie i objął ramieniem
-Zimno mi...-szepnęła,i podkuliłam nogi pod brode
Bez wahanie dał mi swoją bluze,usiadłam mu na kolanach i mocno mnie przytulił.Podziękowałam mu buziakiem w policzek i dalej świetnie sie wygłupialiśmy.
Łukasza nagle nawiedził 'świetny pomysł'.Postanowił,że robimy konkurs,kto dłużej będzie sie całował.Wszyscy oczywiście ze śmiechu tarzali sie na ziemi,ale sie zgodzili.
Trzy pary:
-Ja i Filip
-Julia i Kacper
-Adrian i Domi
Łukasz i Marcin byli bez pary...więc postanowili być sędziami.
Konkurs sie zaczął.Filip złapał mój podbródek i skierował w strone swoich ust.Uśmiechnęłam sie i założyłam ręce na jego szyje i zaczeliśmy sie całować.
Marcin i Łukasz mieli z tego taki ubaw,tak głośno sie śmiali,to tak strasznie rozpraszało...
W końcu Filip sie zdenerwował i chciał odsunąć twarz od mojej i zapytać z czego sie tak śmieją,ale przyciągnęłam go do siebie,wymrukując coś na kształ 'nie'.On westchnął,ale z Adrianem nie było tak łatwo.Nie wytrzymał i zapytalł sie o co im chodzi.Powiedzieli,że tylko rozpraszają.Domi sie na nich fochneła i poszła do nas do domu.
Adrian pobiegł za nią,ale przez najbliższe 15 minut nie wychodzili.Pewnie też sie całowali.My przez te 15 minut trwaliśmy w pocałunku.Julia i Kacper wytrzymali 5 minut.Siedzieliśmy jeszcze długo długo,bo aż do 3:30.
Pożegnaliśmy sie z Adrianem i Domi,a reszte wygoniłam do domu.Łukasz padł na kanapie i sie wstawał.Dałam mu poprostu koc i zostawiłam w spokoju.Reszta poszła do góry.Ściągnęłam spodnie i bluze,po czym założyłam koszulke Filipa,i tak ubrana szybko zasnęłam.
^Rano^
Obudziła mnie awantura,której odgłosy dobiegające z pod drzwi łazienki obudziły wszystkich.A o co poszło? Julia była w łazience i sie malowała,a chłopcy raz stękali,raz sie wydzierali żeby wreszcie wyszła,a ona odpowiadała im krzykami.Zdenerwowałam sie,wzięłam poduszke i wyszłam z pokoju.
-Ej!!-ździeliłam chłopaków poduszką,a oni zaczeli sie na mnie wydzierać.Znaczy Łukasz,Kacper i Marcin,bo Filip chyba wyszedlł na dwór zapalić.
-Nie krzyczcie na mnie!!-kolejny raz dostali z poduszki
Oni nic sobie z tego nie robili.Poszłam po telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
Wiadomość sms od: 798463021
Pomyślałam chwiele,kogo to może być numer.W końcu odczytałam wiadomość:
Hej Kochanie...Tu...tu twoja matka...Natalia podała mi twój numer telefonu,ale to nie ważne...
Chce Cie tylko powiadomić...że twój ojciec miał wypadek...nie żyje...Pogrzeb odbędzie sie za tydzień.Mam nadzieje że przyjedziesz,mimo tych ciągłych kłótni...Tak w ogóle to gdzie ty teraz jesteś?
Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać.Zapisałam w telefonie numer mamy jako 'moja mama',bo pod 'mama',miałam mame Filipa,i odpisałam na tego sms,że na pewno przyjedziemy,i że w tej chwili jestem nad morzem i że tu mieszkam.
Nie odpisała.
Filip wszedł do pokoju.Natychmiastowo znalazł sie przy mnie i trzymał w swoich ramionach,i gładządz po plecach pocieszał mnie
-Co sie dzieje...? Czemu płaczesz...?-dopytywał sie
-Bo....bo...-tu sie zatrzymałam i nie mogłam powstrzymać łez.Schowałam twarz w obojczykach chłopaka
-Spokojnie...-szepnął-Widze że nie chcesz o tym rozmawiać...nie będe Cie męczył...tylko już nie płacz...-pocałował mnie w główke i głaskał po pleckach
Siedziałam przy nim chyba z pół godziny zanim sie uspokoiłam,a awantura o łazienke dalej trwała.
-Chodź,zejdziemy na dół,zjesz śnadanie,napijesz sie herbaty,i wtedy porozmawiamy,ok?-Podniósł sie ze mną w ramionach
-Mhm...-wymruczałam z głową schowaną w koszulce Filipa.
-Nie płacz już...-ucałował mnie w główke i wyszedł z pokoju.
Wszyscy zamilkli.Pewnie myśleli że to przez z nich płacze.
-I co narobiliście?!-zdenerwował sie Filip
-To nie przez nich...-powiedziałam-Chodźmy na dół...-poprosiłam zmęczona
Zniósł mnie na dół,posadził na fotelu i mnie przytulił
-To powiesz mi co sie stało...?
-Powiem...-pociągnełam nosem
-Słucham Cie...
-Bo...mój tata...on...-wybuchłam płaczem,i już nie dokończyłam
-Ciii...Już spokojnie...Nie płacz...-Pocieszał mnie-Wszystko sie ułoży,masz przecież mnie,prawda? A ja Cie nie zostawie..
-Mhm...-pomrukiwałam tylko,ciągle przytulając sie do Filipa
Ten dzień był potworny.Ciągle płakałam.Bez przerwy.Zdarzało sie nawet,że przestałam płakać i zasnęłam,ale buziłam sie z mokrą od łez twarzą.Filip ciągle był przy mnie i pocieszał,przytulał i wycierał łezki.
-Filip,możemy pojechać do mojej mamy...?-zapytałam
-Jasne-odpowiedział
-Ale na tydzień...Prosze,to dla mnie ważne...
-Oczywiście.Kiedy chcesz jechać?
-Jak najszybciej-wyciągnełam torbe i zaczełam pakować moje rzeczy i rzeczy Filipa,bo sam by nie wiedział co ma spakować.
Potem wytłumaczyliśmy wszystkim że musimy jechać,i chcąc nie chcąc wyrzuciliśmy ich z domu.Zamknełam drzwi,i wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy.
-Stój!!-krzyknęłam a Filip ostro zachamował
-Co sie stało?!
-A Romeo?! Wracamy po niego-zaśmiałam sie
-Nareszcie sie uśmiechasz-uśmiechnął sie do mnie
Zadzwoniłam do mamy
[ J-ja. M-mama. ]
J:Hej mamo...
M:(łamiącym sie głosem) Dziękuje że dzwonisz...Przyjedziesz za tydzień?
J:Ja już do Ciebie jade.Znaczy jedziemy.Dopiero wyjeżdżamy,więc za jakieś 3-4 godziny będziemy.
M:Jedziemy?Będziemy? Jakie 'my'? Z kim przyjedziesz? Z Julią?
J:Nie.Julia jest z Kacprem,jej chłopakiem tu,nad morzem.
M:Więc z kim przyjedziesz?
J:Oj nie ważne.Zobaczysz.Ale tylko Cie ostrzegam,że przyjedziemy z psem.Nie boisz sie,nie?
M:Serio? Dlaczego nie utrzymywałyśmy kontaktu?Prawie nic o tobie nie wiem...
Przyszedł Filp z Romeem i ruszyliśmy.Przez całą drge rozmawiałam z mamą.W końcu dojechaliśmy do Wawy.Pokierowałam Filipa do domu mamy.
J:Jesteśmy już przed domem.Wyjdziesz?
M:Już ide
I zakończyła rozmowe.Wysiadłam z samochodu.Założyłam Romeo'wi smycz,bo wiedziałam że będą problemy...
Filip wziął torby,i przywitałam sie z mamą i Natalią,bo ona też tu była.Ma dopiero 15 lat,więc jeszcze chodzi do szkoły.Wzięła Romea i poszła z nim na spacer,a my zostaliśmy z mamą.Przytuliłam sie do niej mocno i pozostaliśmy w uścisku przez ok.5 minut.
M:No więc już wiem z kim miałaś przujechać-puściła mi oczko i uśmiechnęła sie do Filipa
-To jest Filip,mój chłopak-szturchnął mnie-Znaczy narzyczony-spojrzałam na niego z dołu,staneła na palcach i go pocałowałam Filipa
-Dzień Dobry-przywitał sie i sie uśmiechnął.
Weszliśmy do środka.Filip zaniósł torby do mojego starego pokoju,przeprosiliśmy mame i poszliśmy z Romeem do rodziców Filipa.
^Na miejscu^
Zapukaliśmy do drzwi.Cisza.Filip zadzwonił do Izy
[ F-Filip. I-Iza. ]
F:Siemanko
I:No hej.Czego chcesz?
F:Grzeczniej do mnie sie zwracaj(zaśmiał sie)
I:Dobra dobra...więc,o co chodzi kochany braciszku?
F:O wiele lepiej.Jesteś z mamą?
I:No.
F:A tata jest?
I:Też jest.
F:A gdzie jesteście?
I:Jedziemy do was
F:Co? Nie!! My jesteśmy przed domem.W Wawie przed domem(zaśmiał sie)
I:To my będziemy gdzieś za godzine...(westchnęła)
F:Ok.
Rozłączył sie,i powiedział mi co sie stało.
Jest cudowna pogoda...piękne miasto...mamy godzine.
-Idziemy na lody?
-Ja to bym sie najpierw przebrał...-westcznął.
U nas było chłodno,a tu jest cudownie ciepło.Miałam na sobie długie spdnie i luźny sweterek.Wróciliśmy szybko żeby sie przebrać.
Założyłam krótkie,dżinsowe spodenki,luźną,białą,bez rękawów i bez dekoltu,a na materialie zasłaniającym klatke pieriową były jakby metalowe cekiny,długą bluzke 'bąbke'(mam nadzieje że dobrze napisałamXD),bluzka zasłaniała spodenki i minimalny kawałek ud.Do tego beżowe buty,na ciemniejszej,wysokiej koturnie,bez palców,zasłaniające całą kostke i kawałek dalej.Blond włosy mieszając sie lekko z delikatnym,jasnym rudym zostawiłam rozpuszczone.W tych butach byłam już nie wiele niższa od Filipa,bo mogłam oprzeć głowe o jego ramie,coo zazwyczaj było nie do końca możliwe.Filip założył poprostu dżnisowe spodenki do kolan,koszulke-bokserke,siwą z nadrukiem na środku.Do tego jasno-czarne Vansy i czarne Raybany.Wzięliśmy jeszcze Romea,i wyszliśmy.Poszliśmy na lody,a potem nad Wisłe,na Pola Mokotowskie.
Siedzieliśmy na ławce i rozmawialiśmy bardzo długo.Zadzwonił mój telefon.
-Kto to?-zapytał nie patrząc na mnie
-Iza.Masz-podałam mu mój telefon.
Rozmawiali przez pare sekund,co świadczyło pewnie o tym że już są.
Szliśmy trzymając sie za ręce do domu.Rodzice Filip razem z Izą byli dopiero przed domem,nawet nie zdążyli jeszcze wyjąć toreb z samochodu.
Pierwszy raz spotkałam sie z tatą Filipa,bo on pracuje za granicą.Przytuliłam sie z Izą,i podeszła do mnie mama Filipa
-Jak ty ładnie wyglądasz...-westcznęła i zmierzyła mnie wzrokiem
Podziękowałam i ładnie sie uśmiechnęłam,co dodawało mi uroku.Zauważyła na mojej dłoni śliczny pierścionek i spojrzała pytająco.Na szczęście Filip zawołał mnie.
{Oczami Filipa}
-Wika!!-zawołałem ją,bo tata sie o nią pytał
-Ide!-odkrzykneła i chwiejąc sie na wysokich butach,na podjeździe z kamieni podeszła do mnie.
Objąłem ją ramieniem w tali i przyciągnąłem do siebie.Uśmiechneł sie tak bardzo zniewalająco...Ona robi to w taki uroczy sposób...wygląda wtedy jak Anioł...
-Tato,to jest Wiktoria...moja dziewczyna-szturchnęła mnie-Znaczy narzyczona-spojrzałem na moją Królewne i pocałowałem namiętnie w usta.
Mama chyba to usłyszała,bo podeszła do nas i spojrzała na mnie z gorącym uśmiechem na ustach.
Porozmawialiśmy jeszcze troche i wróciliśmy do domu mamy Wiktorii.
{Oczami Wiktorii}
Mama bardzo cieszyła sie że,mam takiego chłopaka jak Filip,bo jak to powiedziała 'z takim chłopakiem warto założyć rodzine'...Ja mam dopiero 17 lat,jak mam myśleć już o założeniu rodziny? Jak ja mam myśleć w tym wieku o dzieciach?! Dobra,nie chce sie awanturować przy stole...
Jest już 20,mama zrobiła kolacje.Przy stole pytała sie o rozmaite rzeczy.Opowiadaliśmy jej jak sie poznaliśmy,jak trafiłam do szpitala,jak przygarneliśmy Romea,bo też była ciekawa skąd go mamy...opowiadaliśmy też o wczorajszym ognisku...ale chyba nie powinniśmy,bo sie złapała za głowe.Rozmawialiśmy bardzo długo,bo prawie do 12.Potem poszliśmy z Filipem spać.
Mama mimo straty taty,jest szczęśliwa...może dlatego,że po ponad 3 latach wreszcie sie ze mną spotkała?
Może sie cieszy,że ułożyłam sobie życie z Filipem?
Nie wiem.Nie chce sie tym martwić.
Wziełam szybki prysznic,założyłam piżame,zmyłam makijaż,umyłam zęby i poszłam do łóżka.Szybko zasnęłam i długo spałam.
Obudziłam sie po 10.Czułam zapach świeżej kawy i jajecznicy."Zapach dzieciństwa"-pomyślałam i mimo wolnie sie uśmiechnełam.Słyszałam głosy Natlii,Filipa i mamy.
Wyszłam z pokoju do kuchni i przywitałam sie ze wszystkimi.
Usiadłam przy stole i pobawiłam sie z Romeem,a mama zrobiła śniadanie.Dziś musiała wyjść na cały dzień razem z Natalią załatwić sprawy związane z pogrzebem...
Czyli cały dzień zostajemy sami.Zapowiada sie ciekawie...
I jest kolejny rozdział.Pisałam go tylko 2 dni.Serio.Przez cały miesiąc. Nic nie napisałam.Bardzo was przepraszam za moją nie obecność...Ale obiecuje,że teraz częściej będe pisać.Mam nadzieje że ktoś to jeszcze czyta...Jeszcze raz bardzo przepraszam za nie obecność...I bardzo dziękuje że ze mną jesteście ;3
Zapraszam do komentowania ;)