niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 14

Mama i Natalia pojechały na miasto,na cały dzień,a ja z Filipem i Romeem zalegaliśy na kanapie przed telewizorem tak do 13.Potem ruszyłam sie do sklepu.

Założyłam miętowe spodenki,białą bokserke,długie,czarne pończochy do połowy ud,i nowe,czerwone trampki.Na głowie zrobiłam wysoką kitke,zawinęłam ją w stożek i związałam gumką.Usta pomalowałam najzwyklejszym błyszczykiem,i pociągnęłam tuszem rzęsy.
Tak ubrana wyszłam do sklepu.Kupiłam jakieś lody,paluszki,gotowy popcorn...poprostu przekąski,bo przez cały dzień mieliśmy oglądać filmy.Z trzema reklamówkami przekąsek wróciłam szybko do domu,bo sklep był tuż za rogiem.
W domu rzuciłam wszystko na kanape,i sama położyłam sie z głową na kolanach Filipa.Po ok.3 filmach,trwających 2 godziny,znudziło nam sie to...Więc postanowiliśmy iść na spacer do parku.Było po 17,więc słońce już tak mocno nie grzało,było więcej cienia i zrobiło sie delikatnie chłodniej.Wiatru nie było wcale.Dziś Romeo został w domu,bo żadnemu z naszej dwójki nie chciało sie go prowadzić przy nodze.
No więc wyszliśmy z domu,Filip objął mnie w talii i spacerowaliśmy tak bardzo długo w te i z powrotem.Błądziliśmy ścieżkami parku przez ok.3-4 godziny.Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym,śmieliśmy sie bez przerwy,aż w końcu zroobiło sie,ciemno,zimno...i byłam śpiąca.Filip widział że już ledwo co wytrzymuje na nogach,wziął mnie na ręce i niósł do domu.Skuliłam sie bo było mi zimno.Zaszliśmy bardzo daleko w tym parku,więc do domu wracaliśmy z pół godziny.Nie przejmowałam sie wzrokiem przechodzących ludzi,i komentarzami emerytów,których nagle zrobiło sie dość dużo.Przechodząc obok nas komentowali,że 'tacy młodzi,nic jeszcze nie wiedzą o miłości',inni prychali z obrzydzeniem,złością,a nawet zazdrością,a jeszcze inni uśmiechali sie ciepło,i mówili mi że taki chłopak to skarb.Z tych ostatnich oczywiście sie cieszyłam,a na inne było mi wszystko jedno.Wyszliśmy w końcu z parku i szybko doszliśmy do domu.Otworzyliśmy drzwi.Mama i Natalia już były w domu.Oczywiście nie obeszło sie bez awantury pt.: "Gdzie ty tak późno chodzisz?!".Skończyło sie na kłótni,że jestem już prawie dorosła,że nie byłam sama,bo byłam z Filipem,który jest pełnoletni,że on jest zawsze przy mnie,więc i tak nic by mi sie nie stało.Zdenerwowałam sie,tupnęłam nogą i poszłam do pokoju.Filip tam był
-Przepraszam...-spuścił głowe
-Za co?-zapytałam zdziwniona
-Bo to ja namawiałem na ten spacer...-domyśliłam sie,że musiał wszystko słyszeć
-Nic sie przecież nie stało...-przytuliłam sie do Filipa-Niech ten tydzień sie już skończy...-westchnęłam
-Chcesz do domu jechać do domku?
-No...Już wiesz dlaczego nie utrzymywałam z nią kontktu...-zaśmiałam sie cicho żeby nie usłyszała mnie w łazience
-Jak chcesz,to jutro z samego rana możemy jechać do moich rodziców...widze że tu sie męczysz,a u moich rodziców Ci lepiej,przyznaj...-mówił bawiąc sie moimi włosami
-Szczerze?Masz racje.U twoich rodziców czuje sie jak w domu...-ucałowałam go od dołu w podbródek.
-Czyli jutro jedziemy do moich rodziców,tak? Zostaniemy tam przez ten tydzień i wrócimy do domku.Co ty na to?
-Świetny pomysł-przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam.
Założyłam różowe legginsy w czerwone serduszka,białą koszulke na szerszych ramiączkach,na środku koszulki wyrazisto czerwona truskawka z trawiastym zielonym ogonkiem.Zmyłam makijaż,umyłam zęby,rozpuściłam włosy i położyłam sie do łóżka.Długo jeszcze rozmawiałam z Filipem.Opowiadaliśmy sobie zabawne rzeczy z naszego dzieciństwa,przy czym pękaliśmy ze śmiechu.Spać poszliśmy późno,bo chyba o 4.Pospaliśmy może do 9,mama jeszcze spała.Natalia była w szkole,bo to w końcu jeszcze jest maj.

Założyłam wyblakło-czarne,dżinsowe spodenki do połowy ud,na lewej nogawce przy pasie napis 'cosmos',napisane poprostu różową obwódką.Na obu nogawkach były rysunki statków kosmicznych,i coś na wzór gwiazd.Do tego postelowy różowy,długi top,bez ramiączek,naciągany gylko na piersi,do tego różowe Convers'y odkrywające kostke.Na szyji zapięłam naszujnik z kluczykiem wysadzanym kryształkami.Włosy spięłam w wysoką kitke.
Filip też szybko sie ubrał,i wyszliśmy z domu.Rodzice Filipa są w pracy,Iza w szkole,więc Iza nie źle sie zdziwi,jak wróci do domu,a zamiast rodziców będziemy z Filipem.Pare minut po 10 byliśmy na miejscu.Zanim co kolwiek zrobiliśmy,poszliśmy z Romeem i Leon'em na spacer,taki długi jak wczoraj.Dziś jednak sie spacerowaliśmy po parku,tylko po centrum.Przez cały czas rozmawialiśmy głównie o tym,gdzie jedziemy na wakacje.Rozmawialiśmy bardzo długo,aż w końcu była 13:40.Poszliśmy po Ize do szkoły.Czekaliśmy może z 5 minut,aż z drzwi do budynku podstawówki wysypała sie masa dzieci,rozbiegających sie na wszystkie strony,do domu,na plac zabaw,na orlika,do sklepu,Pola Mokotowskie itp.Iza podbiegła do nas z uśmiechcem na twarzy,jak małe dziecko i rzuciła sie nam na szyje jakbyśmy byli jej rodzicami.Zaśmialiśmy sie wszyscy i poszliśmy na jakiś obiad.I tak włśnie wyglądał cały tydzień.Bez sensu spacerowaliśmy całymi dniami...
^Dzień pogrzebu...^

Od rana mój chumor był tragiczny.Obudziłam sie w środku nocy strasznie smutna.Westchnęłam,położyłam głowe na klatce piersiowej Filipa,i uroniłam kilka łez.
-Co sie dzieje...-odwrócił głowe w moją strone i zapytał zachrypniętym,zaspanym głosem
Zacisnęłam powieki i więcej łez wypłynęło z moich oczu
-Cssiii......-ucałował mnie w główke i przytrzymał usta przy mojej głowie-Spokojnie...-głaskał mnie po lewym ramienu-No nie płacz...-pocieszał mnie
-Przepraszam-powiedziałam przez łzy i pociągnęłam nosem
-Za co?-zapytał i sprawdził godzine w telefonie.4:45
-Nie chciałam Cie budzić...
Uśmiechnął sie zaspany-Nic sie przecież nie stało...
-Na pewno?-spojrzałam na twarz Filipa z dołu
-Na pewno...-westchnął-Śpiąca?-położył sie na boku twarzą do mnie
-Nie zasne...Ale też nie jestem śpiąca...A ty?
-Nie-usiadł na łóżku-Co chcesz robić?
-Ide myć włosy...-wstałam i chwiejącym sie krokiem podeszłam do drzwi obok komody z telewizorem,które prowadziły do łazienki.Umyłam dokładnie włosy,wydepilowałam nogi...te dwie czynności zajęły mi ok.2 godzin.
Godzina 7:20.Wysuszyłam włosy,to ok.pół godziny.Godzina 8:10.O 10 musiałam być gotowa...Westchnęłam,i zabrałam sie za układanie włosów.Zrobiłam sobie ogromnego koka na frotce z tyłu głowy,i po obu bokach twarzy spuściłam po kosmyku włsów,co zajęło mi wieki.Mam jeszcze pół godziny.Założyłam na siebie czarną sukienke za kolano.Sukienka była lekko obcisła na górze,a na dole również czarne zakładki.Na plecach było wycięte serduszko średniej wielkości.Buty na dość wysokiej szpilce,czarne.Palce lekko odkryte,na pasku przy palcach kokarda.Dalej stopa odkryta,a na łączeniu górnej części stopy i kości piszczelowej,pasek długości ok.5 cm,oraz cienki pasek długości ok.2 cm na górnej części pięty.Do tego mała,czarna kopertówka do ręki i fioletowe kolczyki,w kształcie serduszek i przekrzywioną ciemno-złotą koroną na górze.Poprosiłam Filipa żeby w końcu sie ruszył i ubrał bo zaraz wychodzimy.Zrobiłam sobie jeszcze lekki makijaż i byłam gotowa.Chwiejąc sie na tych butach z trudem zaniosłam je do samochodu.Filip ubrał se w garniutru,tak jak prosiłam:
-Gotowa?-westchnął
-Gotowa-zamknęłam oczy i głęboko odetchnęłam
Podwieźliśmy jeszcze Ize do szkoły i pojechaliśmy do kościoła.Z jednej strony byłam załamana,a z drugiej strony cieszyłam sie,bo spotkałam sie z rodziną której dawno nie widziałam.Spóźniliśmy sie troche,bo wszystko już sie zaczęło.Usiadłam jak najbliżej Filipa,między nim,a Natalią.Filip złapał mnie za dłoń i pocierał kciukiem górną część mojej dłoni.Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam nikle.
Potem już siedziałam spokojie,o dzwio nie uroniłam żadnej łzy.Ale kiedy przyszła pora przejścia na cmentarz...nie wytrzymałam.Mocniej ścisnęłam dłoń Filipa i założyłam okulary przeciwsłoneczne.Chłopak objął mnie w talii i pocałował w czółko.Ksiądz zaczął coś mówić,ale ja nie mogłam sie skupić.Wtuliłam sie tylko w Filipa.Kiedy przynieśli trumne...jak na rozkaz,rozpłakałyśmy sie z Natalią w tym samym czasie.Stanęłam na przeciwko Filipa przodem do niego,położyłam dłonie na jego obojczykach,oparłam sie czołem o ramie Filipa i zacisnęłam oczy.Filip przyciągnął moje ciało do swojego i tarł mnie po pleckach
-Wika...Spkojnie...-wyszeptał mi na ucho-Kochanie nie płacz...wszystko będzie dobrze...
Chlipałam załamana.Po ok.10 minutach było po wszystkim.
-Wracamy już do domu...?-westchnął Filip i ręką przeczesał włosy.
-Możemy jeszcze jechać do mamy? Wszycy jadą,chciałabym sie z nimi spotkać...-wytarłam oczy.
-Oczywiście.A potem już do domu,nie?
-Tak...-westchnęłam
Trzymałam Filipa mocno za ręke i poszliśmy do samochodu
-Dziękuje Ci-powiedziałam kiedy jechaliśmy do mamy
-Za co?-zapytał nie patrząc na mnie
-Że jesteś.Poprostu dziękuje za to,że jesteś przy mnie kiedy Cie potrzebuje.Za to że mnie tak często pocieszasz...-westchnęłam-Poprostu dziękuje że Cie mam...-pocałowałam Cie w policzek.
Uśmiechnął sie i byliśmy już na miejscu.Wysiadłam z samochodu...I zaczęłam sie zastanawiać co z Romeem.Został w domu,u mamy.Przed domem było już pare samochodów,a ja bałam sie strasznie że on coś komuś zrobi.Pobiegłam ścieżką między roślinami do drzwi domu.Otworzyłam drzwi i po schodach wbiegłam do salonu w domu.Była Natalia
-Gdzie Romeo?-zapytałam zmęczona całym tym biegiem.
-Na górze...-westchnęła z nosem w telefonie
Pobiegłam na góre.Było tam pare osób.Uśmiechnęłam sie sztucznie i weszłam do jednego z pokoi.Spał na kanapie.Nie zamknęłam drzwi,więc wszyscy którzy byli na przedpokoju wszystko widzieli.Usiadłam przy nim i przytuliłam dużego psa oddychając z ulgą.W torebce oczywiście miałam smycz,bo nigdy nie wiadomo co sie może wydarzyć.Romeo zamiast być w sumie zdenerwiwany,to był przestraszony.Szła z nim blisko przy nodze,i zaprowadziłam go do ogrodu.Zmachana wyszłam przed dom.Stał tam Filip i rozmawiał z moimi kuzynami
-Szukałam Cie...-westchnęłam zmęczona i poszłam do samochodu bo ciuchy,bo w tej kiecce długo nie wytrzymam.

Założyłam czarne rurki z wysokim stanem,różowy,lekki sweterek i czarne buty na wysokiej którnie,całe zabudowane za kostke tak jakby sztucznie zawiązane.Cienki,czarny sznureczek przekładany przez pare dziurek,lecz nie były zawiązane.Do tego beżowo-różowe kolczyki różyczki i długi wisior z ptakiem w locie.
Filip też przebrał sie w luźniejsze ubranie i znów wyszedł na dwór przed dom.Ja stałam na balkonie przy kuchni tak jakby...No w każdym razie widziałam Filipa.Odwróciłam sie tyłem do ulicy,i przez okno włożyłam głowe do kuchni.Rozmawiałam chwile z Natalią i naszymi kuzynkami,z którymi sie już długo nie widziałyśmy.Opowiadałyśmy sobie przeróżne rzeczy o sobie i śmiałyśmy sie bez przerwy.Nagle jedna z nich zadała pytanie
-A co to za chłopak przed domem...?-nie odrywając wzroku od Filipa
Ja i Natalia wybuchłyśmy nie opanowanym śmiechem.Oczywiście nikt nie wiedział o co nam chodzi
-Z czego sie tak śmiejecie?-zapytał Filip i stanął a balkonie obok mnie
-Z niczego-wszystkie sie zaśmiałyśmy
Do Filipa zadzwonił Kacper,więc odsunął sie na bok.Dziewczyny zaczęły szeptać do mnie czy go znam.Myślałam że ze śmiechu długo nie ustoje.Filip skończył rozmowe z Kacprem,a ja powiedziałam dziewczyną że nie.Usiadłam bokiem na parapecie
-Ale co nie?-zapytał mnie Filip
-No mówie że Cie nie znam-spojrzałam na niego
-Ja Ciebie też nie znam-pocałował mnie i usiadł z drugiej strony parapetu
-Widzicie? Nie znam go.Widze go pierwszy raz w życiu-zaśmiałam sie
Pogadałyśmy jeszcze troche i zeszłyśmy do ogrodu po Romea i wyszliśmy na spacer,taki krótki,dosłownie 15 minut.Jak wróciliśmy to pojechaliśmy do domu.Wyjeżdżaliśmy chyba o 16,więc gdzieś o 20 będzieemy w domu.
Byłam zmęczona,więc całą droge przespałam.

Obudziłam sie następnego dnia o 10 z Filipem obok i Romeem w nogach.Wstałam do łazienki,wróciłam i znów zasnęłam.

Obudziłam sie po 14,tym razem towarzystwa było więcej...Romeo spał na fotelu,jego miejsce zajmował Łukasz,ja leżałam między Marcinem a Filipem,za Marcinem był jeszcze Kacper,a za Filipem-Adrian.Julia i Domi też tu były,a spały na fotelach,bo w pokoju stały 4 fotele,nasze łóżko,komoda z TV i pare innych szaf.Oczywiście nikt nie spał,tylko Romeo.Wszyscy patrzeli na mnie z uśmiechcem na ustach
-Co wy...-przeczesałam ręką włosy-Więcej was matka nie miała?-zaśmiałam sie,i opadłam na łóżko.Dostałam słodkiego buziaka w prawy policzek od Filipa.
Usiłowłam wyjść z łóżka,lecz to było lekko nie do zrobienia(czytaj nie realne).Wyjrzałam za okno.Deszcz.Za oknem lało...no niestety.Schowałam sie cała pod kołdrą
-Co jest?-zapytał któryś z chłopaków stłumionym głosem
-Pogoda.-odpowiediałam
Postanowiliśmy wszyscy zostać u nas
-Wiecie...ja to bym zeszła do salonu...bo tu mi troche ciasno...-zauważyłam ze śmiechem
Zrzuciłam Łukasza z łóżka,wzięłam kołdre(odkrywając przy tym Marcina i Kacpra) i poduszke,po czym zeszłam do salonu,włączyłam TV i położyłam sie na kanapie przykrywając ciało kołdrą.Chwile potem już wszyscy siedzieli na dole-Ja siedziałam(wciąż pod kołdrą) przy Filipie,obok mnie Łukasz,obok Łukasza Marcin.Na jednym fogelu Adrian z Domi na kolanach,a na drugim Kacper na kolanach z Julią.Odólnie cały dzień tylko siedzieliśmy wszyscy przed telewizore?,oglądaliśmy filmy,rozmawialiśmy i śmialiśmy sie.Siedzieliśmy bardzo długo,aż w końcu zasnęłam na kanapie.

Obudziłam sie po 9 kolejnego dnia.Pogoda znów była brzydka,ale nie padało.Poszłam na góre sie ubrać.
Założyłam gługie siwe rurki,siwą bluzke z napisem "HARLEM 24",a pod nim mniejszym drukiem "New York".Bluzka miała miętowo-morskiw rękawami,które podciągnęłam do łokci.Siwe Vans'y i siwą luźną czapke,lekko zawisającą z tyłu.Wszystkie włosy schowałam w czapce,tylko z prasej strony zwisał jeden średniej długości kosmyk.Do tego kolczyki lekko odstające trójkąciki.Filip już też nie spał
-A gdzie ty tak wcześnie idziesz?-zapytał podczas zabawy z Romeem
-Do galerii.A co?-pochyliłam sie,i schowałam sznórówki do środka,żeby nie było widać że zawiązałam je na kokardke
-Nic.Z ciekawości pytam-uśmiechnął sie i pociągnął mnie żebym leżała obok niego
Oboje leźeliśmy na plecach,tylko głowy mieliśmy zwrócone do siebie.Zamknęłam oczy
-Nie chce mi sie tam iść...-westchnęłam
-To po co idziesz?-złapał mnie za ręke
-Musze kupić sobie pare rzeczy...ty tego nie zrozumiesz-zaśmiałam sie słodko
-To ja pójde z tobą-zaproponował
-Ide z Julią...-zadzwonił mój telefon.Na wyświetlaczu "Julia"-Widzisz? Już dzwonią...-pokazałam Filipowi kto dzwoni-Paa-pocałowałam Filipa i wyszłam.
{Oczami Julii}
Wika długo nie przychodziła,więc postanowiłam do niej zadzwonić
-Idziesz czy nie?-zapytałam od razu
-No już wychodze...Gdzie jesteś?-w tle słychać zamykanie drzwi
-Tutaj-rozłączyłam sie,ponieważ kiedy Wika otworzyła drzwi,odrazu mnie zauważyła-To co,idziemy?-wyszłyśmy na ścieżke w strone miasta-Tak w ogóle to co ty znowu chcesz kupić? Przecież masz ładne ubrania,nie?-spojrzałam na nią od góry do dołu
-Ale ja potrzebuje coś na impreze...-westchnęła
-Jaką impreze?-zapytałam
-Na moją 18-tke? Nie mów że znów...
-Zapomniałam-zrobiłam facepalm i przerwałam jej to co mówiła
-Żadna nowość-zaśmiała sie-No ale wiesz,to jednak moja 18-tka...Ty też swoją będziesz miała to zbaczysz jakie to podekscytowanie-nawinęła kosmyk włosów na palec
-Ale ja mam jeszcze pół roku...-byłyśmy już prawie na miejscu-Dobra,to co musisz kupić?
-Kiecke,buty,kolczyki i branoletki-weszłyśmy galerii
-Najpierw sukienki?-zapytałam i wskazałam na sklep
{Oczami Wiktorii}
-Ok-uśmiechnęłam sie i weszłyśmy do środka
Po pół godzinie szukania,Julia wreszcie stwierdziła,że ona nie pójdzie w sukience.Jest już 12:30,więc postanowiłyśmy spotkać sie za 2 godziny w kawiarni.Julia. poszła do sklepu wybrać sobie strój,na moją 18-tke,która jest już jutro.Mam jeszcze mase rzeczy do zrobienia...Dziś to tylko zakupy,ale musze jeszcze posprzątać w domu,bo cała impreza właśnie tu sie odbędzie.Zejdzie mi z tym na pewno do wieczora.Jutro od rana kosmetyczka,fryzjer,potem ide do Julii pomóc jej sie przygotować,i jak już skończymy,to Dominika nam troche jeszcze pomorze,a my oczywiście jej.A już o 19 wszystko sie zacznie.Nie moge uwierzyć,że już jutro będe pełnoletnia...
No w każdym razie zostałam sama w tym sklepie i znalazłam idealną sukienke.Od pasa w góre była biała,bez żadnych wzorów.Poprostu śnieżnobiała.Od pasa w dół była z delikatnego materiału,jednak nieprześwitująca.Kolorystyka była cudowna.Materiał przechodził z wyblakłego różowego,przez wyblakły fioletowy,do równie wyblakłego niebieskiego.Przód sięgał mi przed kolano,a z tyłu był ogon,sięgający do kostek.Sukienka była cudowna,musiałam ją mieć.Była idealna na 18-te urodziny.Momentalnie kupiłam ją,i napisałam sms'a do Julii,o treści "Mam sukienke ;)"
Dobra,teraz buty.Z tym raczej nie będzie dużego problemu.Skoro mam już sukienke,buty to druga najważniejsza rzecz w kolejności,i muszą być dopasowane do sukienki...Dla mnie to nic trudnego.Po dziesięciu minutach wyszłam ze sklepu.Oczywiście z tym,na czym mi tak. Bardzo zależało.Wysokie buty,bez szpilki,bez koturny.Białe,wysadzane diamencikami z otkrytymi palcami i cienkim paskiem nad kostką.Kolczyki....złote wiszące,jakby wybuchające fajerwerki.4 bransoletki.Jedna biała z czarnymi ćwiekami,druga czarna z białymi ćwiekami,trzecia cała złota,a czwarna w szachownice ze złotą obwódką.Do tego jeszcze tylko złoty lakier do paznokci i miałam wszystko.Zadzwoniłam do Julii.Też miała już wszystko,więc poszłam do kawiarni.

Julia miała czarne wysokie szpilki.Cała stopa była odkryta,tylko jeden pasek nad palcami i jeden na kostce.Wyblakłoróżowa mocno plisowana spódnica ze ślicznym czarnym paskiem na górze,i równie czarną kokardką na nim.Do tego zwykła czarna bokserka i czarna marynarka z rękawami do łokci.Razem wszystko wygląało cudownie...Ździwioło mnie to,jak ona sie szybko wyrobiła,bo miała profesjonalnie zrobione paznokcie.Białe,z efektem ombré,na końcu każdego paznokcia małe,czarne,idealnie ogrągłe kółeczka.
Wypiłyśmy małą kawe i wróciłyśmy do domu.
Julia poszła do siebie,ja poszłam do nas.
Otworzyłam drzwi do domu cała załadowana torbami,a Filip i Łukasz nawet na mnie nie spojrzeli,tylko oglądali jakąś hiszpańską telenowele
-Co wy oglądacie?-zapytałam śmiejąc sie.Oni chyba nawet nie wiedzieli że tu jestem,bo jak sie odezwałam,to aż podskoczyli
-My? Yyy nic....-włączyli szybko stacje muzyczną i wzieli odemnie torby z ubraniami i zanieśli na góre.
Uśmiechnęłam sie sama do siebie i poszłam do kuchni coś zjeść.
Cały dzień szybko zleciał,a kiedy wieczorem położyłam sie do łóżka,zasnęłam jak małe dziecko.

Obudziłam sie o 12.Zaraz zaraz.....Już 12???!!! Jak poparzona zbiegłam z łóżka,ubrałam sie w to co wczoraj, bez makijażu wybiegłam z domu.Pobiegłam prosto do miastka,do fryzjera.Na szczęście zdążyłam,a kiedy fryzjerka zabrała sie do pracy,odetchnęłam z ulgą.
Nie chciałam mieć na głowie Bóg wie czego,chciałam tylko prostą fryzure idealnie pasującą do sukienki i danej sytuacji.
Fryzjerce zajęło to ok 2 godzin...Potem już spokojnie poszłam do kosmetyczki.Makijaż miał być lekki,ale musiał sie komponować z resztą.To zajeło godinke,+paznokcie to kolejne pół godziny.Jest już 16:30.Co??!! Ten czas za szybko leci...A o 19 przecież wszystko musi być gotowe...Ugh!!! Pobiegłm do domu,w przekonaniu że chłopacy(a było ich 5...) niczym sie nie zajeli...A przecież w dużym pokoju trzeba przesunąć wszystkie meble pod ściany,zabrać z pokoju dywan...prosiłam ich żeby sie tym zajęli...ale to raczej nie miało sensu.
Weszłam do domu.
Nie wierzyłam własnym oczą...Wszystko było przygotowane perfekcyjnie...Serio,wszystko było tak jak sobiekiedyś marzyłam...Pewnie Julia im powiedziała...
Wszystkie meble były podsunięte pod ściany,żeby było jak najwięcej miejsca,dywanów również nie było.Przy schodach,oczywiście stała konsoleta i jeszcze pare innych rzeczy Filipa.W naszym domu,kiedy wchodziło sie do środka,wchodziło sie odrazu do salonu.Przy drzwiach,z lewej strono stał jeden głośnik,drugi stał obok Filipa,trzeci stał przy kominku.W każdym kącie,i na każdym głośniku,stały kolorowe lapki,rozprowadzające pomarańczowe,niebieskie,zielone i czerwone po całym pomieszczeniu.Nad drzwiami do kuchni wisiał baner z napisem "Happy 18 B-day!".Do poręczy schodów były przymocowane balony.Balonów w ogóle było ok.40...brzmi to,jakby było ich niewiarygodnie dużo,ale wyglądało to bardzo dobrze.Pod oknem stał stół z alkoholem(akurat o to chłopacy potrafili zadbacć bardzo dobrze).

Rzuciłam sie szczęśliwa Łukaszowi na szyje,bo stał najbliżej.On zaśmiał sie i również mnie przytulił.To wszystko było takie śliczne,tak jak sobie wymarzyłam...Bardzo zadowolona weszłam na góre przebrać sie.
Dziewczyny były w naszej sypialni,oczywiście już gotowe.
Powiedziały mi,żeby sie przebrała,i wszystkie razem zejdziemy na dół.Założyłam delikatnie i powoli moją sukienke i buty.Pierwsza zeszła Dominika.Oczywiście chłopacy zaniemówili.Na górze było już słychać muzyke,i widać pojedyńcze przebłyski kolorowych świateł.Chwile potem zaeszła Julia,a na końcu ja,chwiejąc sie na tych butach.Kiedy w końcu zeszłam na dół,odetchnęłam z ulgą śmiejąc sie.Fiilip podszedł do mnie i mnie objął uśmiechając sie cudownie.Poszedł na góre,przebrał sie i wrócił na dół.Założył długie spodnie,o kolorze jakby wyblakłej pomarańczy...I do tego zwykłą,zielono-czerwono-białą koszule w krate,a rękawy podniągnął do łokci.Wyglądał serio dobrze,w stosunku do okazji.A z resztą,nie chce robić z tego nie wiadomo jakiej okazji,Boże,ludzie,to tylko 18-tka...Nic zwyczajnego...

Przez kolejne 3 godziny impreza się już dobrze rozkręciła,wszyscy się dobrze bawali,ale szczerze to za dużo nie pamiętam...
Pamiętam tylko jedną rzecz,której do końca życia nie zapomne...Po prawie 2 latach związku,o północy,w moje 18-te urodziny,Filip podszedł do mnie,i najzyczajniej w świecie powiedział mi,że to koniec,i że ten związek nie miał sensu,po czym wyszedł z domu.
Zrozpaczona pobiegłam do pokoju,który jeszcze 5 minut temu był przez wszystkich nazywany 'naszą sypialnią'...

Położyłam sie,a reszte tego 'cudownego' dnia spędziłam w ramionach Marcina...


























Strasznie was przepraszam że tak długo nie było rozdziału,ale nie miałam weny,nie miałam czasu,miałam lenia ;c
Ale rozdział już jest,to jest najważniejsze....Teraz będe rozdziały pisała w każdej wolnej chwili,obiecuje...I jeszcze raz przepraszam za te nieobecność...I bardzo dziękuje jeżeli jeszcze ktoś to czyta,to chwała mu :D

Więc dziękuje jeżeli jeszcze ktoś tu jest <33

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz