czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 11

^Rano^
Obudziłem się z psem na ramienu:
-Złaź ze mnie...-ściągnąłem psa z siebie,a on zrobił maślane oczy-Ja nigdzie nie idę...-odsunął się i zobaczyłem mokrą plamę na pościeli-Serio?-Westchnąłem i wyniosłem go na dwór
^Znów u góry^
-Wika...-przykucnąłem przed nią-Wika wstawaj...
-Po co...?-przeciągneła się
-Nie ważne...zaniose cie do salonu i tam pośpisz dalej...
-Ale tu jest tak wygodnie...
-Nie marudź...Bo cie wyniosę jak psa...
-Co?Wyniosłeś go na dwór?Pogrzało?!-Ożywiła się
-Co mu się niby stanie?
-To jest domek przy lesie i plaży,a na plaży zazwyczaj jest morze,a my nie mamy ogrodzonego domku.Jak on się zgubi to pójdziesz go szukać.A jak go nie będzie...to nie wpuszczę cie do domu bez niego.Więc radze ci się sprężać i iść po niego!!
Co ona ostatnio taka marudna?Pójdę po tego psa,bo ona zaraz mnie udusi...po co ja się zgodziłem na tego psa? Aha,już wiem...żeby nie marudziła...jak go oddam to będzie jeszcze gorzej...niech zostanie,a ja muszę wykombinować jakieś ogrodzenie...to mam robote na cały dzień.Najpier idę po psa,a potem przejmuję wszystkie obowiązki Wiktorii...pranie...mycie podłogi...spacer...obiad...ugh na samą myśl mam dosyć...zaniosłem ją na dół razem z kołdrą i leżała:
-Filip,włącz mi telewizje...
-Ide po psa.
-Otwórz drzwi...-otworzyłem i czekałem-Romeo!!!
-Wiktoria...on na to nie zareaguje...
-Romeo!!!-darła się na kanapie
-Idę po...-stanął nagle przed drzwiami-niego...
-No chodź do mnie...-mówiła,on zaczął biec i poślizgnął się na parkiecie uderzając w wazon stojący na podłodze.Oczywiście,zbił go
-Ooo...!!!-wkurzyłem się
-Kochanie...
-Co?!
-Ee...ja...to...do...Romea...
-Jestem zazdrosny-wyciągnąłem psa z pośród kawałków wazonu i dałem go Wiktorii-Wiktoria...
-Tak?
-Mam go dosyć.
-Przyzwyczaisz się...nie oddawajmy go...
-Ale ja nie chce go oddawać...ja też go uwielbiam,ale musimy nauczyć go wielu rzeczy...na przykład nauczyć go załatwiać swoje sprawy na dworzu a nie w łóżku-wysyczałem przez zęby
-Coooo??
-Tak,nie przesłyszałaś się,twój pies załatwił się na twoje łóżko...
-Eeee...nasz pies i nasze łóżko.-Poprawiła mnie
Zabrałem się do roboty.Na początek pranie.Zajeło mi to z 20 minut,zanim ogarnąłem jak włączyć pralkę.Potem usiadłem na chwile z Wiktorią:
-Chyba z 20 minut próbowałem włączyć pralkę.-Wskoczyłem przez oparcie na kanape.
-Co??-zaśmiała się ze mnie
-Noo! To nie jest aż takie proste jak się wydaje...-włączyłem telewizor i zabrałam Wiktorii mój telefon
-Dlaczego,jak mam twój telefon odrazu mi go zabierasz...?
-Bo masz swój-wtknąłem jej język
-No weź...ja wole twój...no daj mi...
-A co ty tam robisz w tym telefonie?
-Gram
-W co?
-W...-mój telefon przez chwile wibrował poczym 'coś' ziewneło-W Pou-uśmiechneła się i zabrała mi znów telefon.
Wstałem,pochyliłem się nad nią i cmoknąłem w usta:
-Romeo,idziemy!-pies zbiegł z góry uderzając głową w kanape.Wiktoria,jak to Wiktoria oczywiście się śmiała:
-Ładnie to tak śmiać się z cudzego nieszczęścia?-oparłem ręce po obu stronach jej głowy zawisając nad nią
-Ładnie-uśmiechneła się
-To chyba trzeba będzie cie uświadomić...-pocałowałem ją,podniosłem psa i wyszliśmy z Romeem na dwór.Spacerowałem z nim po lesie i szliśmy w stronę domu Kacpra.Zanim wyszedłem znów zabrałem mój telefon,a teraz napisałem sms'y do dwóch osób:

                                  Wikuś <3
Idę do Kacpra z psem :D
Wróce za ok.godzinę
Ewentualnie 2 :p
Kocham cie ;*
                                                                I co ja mam sama
                                                                Robić w domu
                                                                Przez 2 godziny? ;(
Wytrzymasz ;*
                                                                Nieeeee...;(
                                                                Przyjdźcie do mnie!
                                                                ^.^
Ja,Kacper i Romeo?
                                                               A Julia jeszcze jest
                                                               U niego?
Nie wiem,a co?
                                                              Jak jest,to niech
                                                              Przyjdzie z wami ;3
Dobra ;D
To my niedługo będziemy ;*
                                                             Czekam ;*

                                      Kacper
Jesteś w domu?
                                                                          Jestem,a co?
A Julia jestu ciebie?
                                                                          No jest,a co?
Macie coś w planach?
                                                                          Nie,a co?
Gościu! -.-
Dobrze się czujesz?! -.-
                                                                          Tak,a co?
-.- Zaraz będe...

Przez te chwile,Romeo oczywiście gdzieś pobiegł.
-O Jezu...-westchnąłem-Romeooo!!!-wołałem non stop-Głupi pies...Romeooo!!!-Czułem się jak idiota.Pies nagle i znikąd wybiegł zza krzaków.Podniosłem psa,żeby już mi nie uciekł.Oczywiście zaczął się wiercić,ale mi nie uciekł.Zadowolony z siebie dalej podążałem w stronę domu Kacpra.
^Przed domem Kacpra^
-Masz być grzeczny rozumiesz?Nie szczekaj,nie uciekaj,nie piszcz,nie bój się ich.Zrozumiano?-mówiłem do psa i wszedłem do domu-No witam!-krzyknąłem a pies zatrząsł się lekko.
-Jaki słodki!!!-Dziewczyna wyprysła z pokoju i zabrała mi psa
-Uważaj bo on gryzie!-powiedzziałem do śmiechu,ale nie było tego słychać.
-Filip weź go,weź go,weź go...!!
Zaśmiałem się i zabrałem jej psa a on 'po swojemy' mnie przytulił.
-O co ci chodzi? Przecież to najkochańszy pies na świecie!-uśmiechnąłem się i postawiłem psa na podłodze a on pobiegł w głąb domu.
-Filip.Co.To.Jest.I.Co.Robi.W.Moim.Domu...?!
-Kacper,gdybyś nie wiedział to jest nasz pies.Wiktoria kazała zabrać go i iść po was,żebyśmy wszyscy poszli do nas,bo ona nie może chodzić.
-Zabieraj to-przyszedł z psem wystawionym na wyprostowanych rękach
-Już więcej go do was nie zabiorę,bo będzie miał traume...
-Nie bądź taki...już będe grzeczna...-pogłaskała psa
Wiadomość sms od:Wikuś<3

                                       Wikuś<3
                                                                 Za ile będziecie?;(
Zaraz wyjdziemy z domu Kacpra
I pójdziemy do domu ;)
                                                                           Nareszcie :P 

Wyszliśmy z domu.Julia szła daleko z przodu z psem na rękach i coś do niego mówiła:
-Filip,jak on się nazywa?!-krzykneła z przodu
-Romeo!-pies uciekł jej i przybiegł do mnie
-Romeoo!!-krzykneła,przykucneła i czekała na psa.Kiedy już przyszedł do niej znów go wzieła i szła dalej. 
-Po co ci ten pies?-zdziwił się Kacper
-Jak wracaliśmy z Wiktorią ze szpitala chciała,żebym jej kupił telefon albo psa.Zamiast bez sensu wydawać kase na telefon,który ona ma,wolałem psa ze schroniska.
Nie długo potem byliśmy już w domu:
-Jesteśmy!!-krzykneła Julia i położyła psa na podłodze,a on pobiegł do Wiktorii na kanape
-No nareszcie...ile można?
-Oj już się nie złość...-Kacper pocałował ją w policzek po przyjacielsku,a ja zrobiłem to samo z Julią-Co ty robisz??
-A ty co robisz?
Roześmialiśmy się,pomogłem Wiktorii usiąść,ale Julia kazała jej się położyć i leżała teraz z głową na moich nagach,razem z Romeem.Rozmawialiśmy i śmialiśmy się cchyba z 3 godziny,ale Kacper i Julia jechali do brata Kacpra.Pożeganliśmy się i wyszli.Wiktoria przekręciła się tak,że parzyła* mi się w oczy i uśmiechneła się:
-Co się szczerzysz?-Też się uśmiechnąłem
-Ja? Nieeee...o co ci chodzi?-spytała się i wybuchła śmiechem
-Nie,ty nieee...ty się w ogóle ie śmiejesz-Śmiałem się razem z nią
-Idę do kuchni-śmiała się dalej
-Czekaj,co?Sama idziesz?-Nie śmiałem się już
-No!Zobacz...-powoli wstała,złapała się kanapy i słabym,chwiejącym się krokiem przeszła kawałek-Idę dalej-wytkneła mi język
-A puść kanape i idź...?
-Nie dam rady...
-No dalej...będe cie asekurował-wstałam,ustanąłem obok dziewczyny,złapałem ja w tali i mocno trzymałem,a ona stawiała niepewne kroki,ale doszła do kuchni.Przy drzwiach podniosłem ją i zacząłem się kręcić krzyczącz z radości,a ona się popłakała i przytuliła mnie mocno płacząc dalej:
-Hej,nie płacz...misiek będzie dobrze...-przytuliłem ją bardzo mocno
To były łzy szczęścia.Muszę się przyznać,że ja też pare uroniłem,po czym znów usiedliśmy na kanapie na przeciwko siebie:
-Ty płaczesz?-uśmiechneła się promiennie po długim płaczu
-Ciesze się bardzo...myślałem,że już nie będziesz sama chodziła...
-Kochanie...-żuciła się w moje ramiona-No już...już nie płacz...-Czułem się wtedy jakoś dziwnie,więc zostawiam to bez komentarza
-Mówisz jak do dziecka...idziemy jeszcze?
-Idziemy...-wstała,a ja znów ją złapałem i szliśmy dalej.
Byliśmy w kuchni,przed domem,na górze i na plaży.Chdziliśmy bardzo długo.Wiktorii szło już naprawdę dobrze:
-A jak złapię cie za ręke to przejdziesz?
-Nie wiem...ale chce spóbować.
Dała radę.Szła do kuchni i wracała.Bez asekuracji nie dałaby rady.O 23:30 położyliśmy się na kanapie i oglądaliśmy jeszcze film.Podczas oglądania zasneliśmy i spaliśmy na kanapie do rana.

*lub patrzała...no nwm xD

1 komentarz:

  1. omnomnom *o* blog aka per-fect <3 zapraszam do mnie :
    http://mmmilikeboysandcarrot.blogspot.com/
    :D

    OdpowiedzUsuń