piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 10

Po jakimś czasie do sali weszła pielęgniarka:
-Z twoimi płucami już wszystko dobrze...możesz wyjść do domu...
I kolejny raz wychodzę ze szpitala. Nie chce już więcej przebywać w tym miejscu...Ubrałam się szybko,umyłam zęby,ale poczułam silny ból w nogach i upadłam.Nie zamdlałam tylko upadłam i nie mogłam wstać o własnych siłach.Filip zaniósł mnie do lekarza.Przepisał mi tabletki na mięśnie czy coś,i posadził na wózku inwalidzkim na miesiąc.Ja to jednak mam pecha...
^W samochodzie^
-Filip,jedziemy do Warszawy?
-Nie chcesz tu zostać?-złapał mnie za ręke
-Oczywiście,że chce...tu jest szybciej do szpitala...
-...Ale...?
-Ale w Warszawie jest Natalia...i Julia...i twoja mama...
-Wiktoria,musimy tu zostać...jak już będziesz chodzić...normalnie...to wrócimy do Warszawy i pójdziesz skończyć te szkołe...wiem,że to przezemnie jesteś w takim a nie innym stanie...wybaczysz mi to?
-Filip...ja rozumiem,że ty zapomniałeś,że nie umiem pływać,ale tego nie zapomnę...wybaczam ci to,ale wiedz,że spowodowało to ubytek w moim zdaniu na twój temat...ale i tak kocham cie najmocniej na świecie-cmoknełam go w policzek.Pojechaliśmy jeszcze do miasta po zakupy.Staliśmy w korku chyba z pół godziny:
-Filip...
-No?
-A kupisz mi coś...?
-Mówisz jak Iza...zależy co.
-Telefon...?
-Przecież masz...
-Ale ja chce nowy...
-Jaki?
-Iphona 5s
-Przecież ja mam taki.
-Wiem.Ale ja też taki chce...
-Nie marudź...-ruszyliśmy dalej
-No proszeee...
-Ale po co ci nowy? Przecież masz dobry.
-No nie bądź taki...TY też-wsakazałam na niego palcami wskazującymi-Możesz spełniać marzenia!!-I zaczełam śpiewać piosenkę Majki Jeżowskiej "Marzenia się spełniają"
-Ty się dobrze czujesz?-spytał patrząc na mnie ze współczuciem
-Tak.A po czym wnioskujesz?-Dalej śpiewałam
-Coś ty brała w tym szpitalu?
-Lekarstwa.A co? Pozwiesz lekarza?-chumor mi się poprawił
-Nie śpiewaj już!-krzyknął ze śmiechem
-Jak mi kupisz telefon!
-Nie kupie.
-Fiiiiiliiiiiiippp!!! Kup mi telefon!!!
-Wika,daj mi spkój!-śmiał się-Kupie ci coś innego,co kolwiek ale nie taki drogi telefon.
-Chce pieska!!-zaczełam krzyczeć
Chłopak uderzył się ręką w czoło robiąc tzw. Face Palm:
-Jeszcze lepiej...a nie chcesz naprzykład nowej bluzki czy butów?
-Chce telefon albo pieska.-usiadłam spokojnie,założyłam ręce na piersiach i udałam focha
-Na mnie to nie działa...
-Foch.
-Ze mną nie wygrasz...-zaćwierkał
Odwróciłam głowe w strone okna i udałam,że płacze.Bardzo dobrze mi to wyszło,jestem tego pewna
-No,ale nie płacz...bez przesady...-dotknął mojego kolana.To było chamskie.Myślał,że na to zareaguje,ale ja nie mam czucia w nogach.I kolejny ubytek...no szkoda,ale i tak on jest najważniejszą osobą w moim życiu:
-Filip,jesteś chamski.-Usiadłam normalnie
-Co??
-Jesteś chamski.
-Dlaczego??
-Łapiesz mnie za kolano,a ja nie mam czucia w nogach.Ja nic nie poczuje.
-Przepraszam...Jedziemy do galerii?
-Nie,nie mam ochoty.Jedziemy tylko do marketu,i do domu.Zmęczona jestem.
^W markecie^
-Filip...nie chce tam iść...
-Dlaczego?
-Nie chce,żeby ktoś widział mnie na wózku...
-Zaniose cie.Albo wsadze do wózka na zakupy.
-Ok.-zgodziłam się.
Filip wziął mnie na ręce i wsadził do wózka.Czułam się o wiele lepiej niż na wózku inwalidzkim.
Zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy do samochodu:
-Filip,wychowywałeś się z psem?
-Tak,a co?
-Ja też.Sądzisz,że dzieci powinny wychowywać się ze zwierzętami.
-Raczej tak...a co?
-Filip.Jestem w ciąży.Kup mi pieska!
-Co?!-zapytał przestraszony
-Kup.Mi.Pieska.
-Jesteś w ciąży?!-był bardzo zdenerwowany
-Nie jestem...próbuję wszystkich sposobów,żebyś mi kupił pieska.
-Nie strasz mnie tak...ślub w naszym wieku to przesada,a co dopiero dziecko...
-Proszeeeeee!!!
-Przecież mamy Leona.
-Ale on jest w Wawie,a ja chce pieska tu,nad morzem.Filip,kochasz mnie?
-No jesne,że tak.
-To kup pieska!!
-A może,przygarniemy jakiegoś?Ze schroniska?
-Tak!!!
-Jakiego?-westchnął
-Więc.Musi być mały,żeby można było go przewozić,i żebym mogła go brać na ręce.
-Mhm...
{Oczami Filipa}
Mam już dosyć tych krzyków.Zgodziłem się na psa.
-Pojedziemy po niego teraaaaaz?-mówiła jak małe dziecko
-Ale ty nawet nie wiesz jakiego chcesz.
-Chce...chce owczarka niemieckiego!!
-Ale chciałś małego psa.
-No to...owczarka niemieckiego!!!
-Chiałaś małego psa...-powtórzyłem się
-Ale szczeniaka!!!
-Dobra...tylko nie drzyj się już...
Pojechaliśmy do schroniska.Nareszcie była cisza.
^W schronisku^
-Filip,weźmy wszystkie...
-Główka cie boli?
-A chociaż 2...?
-Wiktoria.Bierzemy 1 albo nie bierzemy wcale.
-Bierzemy jednego.
Usiadła z niechęcią na wózku i weszliśmy do środka:
-Filip...weźmy wszystkie...
-Jedziemy do domu?
Gadałem chwile z jakimś gościem,i pokazał nam owczarki.
Wszystkie się do nas 'kleiły',a jeden leżał w końcie.Podeszłam do niego i wziąłem go na ręce.Odrazu się ożywił:
-Wika,może ten?-położyłem jej psa na kolanach.Odrazu go do siebie przytuliła
-Mhm...-widać,że ona już go kocha
-Ona jest moja,niezapominaj o tym-pokiwałem psu przed oczami.
Podpisałem sterte papierów,i poszliśmy samochodu.Oczywiście pies siedział z przodu na kolanach Wiktorii:
-Filip...pojedziemy do sklepu...?
-Po co znowu?
-Po obroże,smycz,miske,transporter,legowiska...wymieniać dalej?-przytuliłam psa.
-Tyle tego potrzebujemy?!
-Nie krzycz...-pis skulił się w moich ramionach
-Gorzej jak z dzieckiem...
Z niechęcią pojechałem do galerii.
^Pod sklepem^
-Na wózek czy do wózka?
-Do wózka!!
Wziąłem ją na ręce,i wsadziłem do wózka.Oczywiście pies był z nią
-Nie wpuszczą nas z psem...
-Jedź.Nie marudź.
Oczywiście wszyscy przechodzący obok nas,wodzili za nami wzrokiem.Spędziliśmy godzine w sklepie zoologicznym szukając odpowiedniej obroży...smyczy...i Bóg wie czego jeszcze.
^W domu^
-Wika,mam fajny pomysł.
-Jaki?
-Wymyśl imie dla SWOJEGO psa-powiedziałem z naciskiem na 'swojego'.
-Po pierwsze NASZEGO ,a po drugie Romeo.
-Chcesz nazwać owczarka niemieckiego Romeo?
-Nie,nie chce.Ja już go tak nazwałam-wytkneła mi język-Filip zaniesiesz mnie do łóżka...?-Było już późno,więc nie dziwie się,że Wiktoria jest już śpiąca
Westchnąłem i wziąłem ją na ręce.Jak już leżała w łóżku,to poszedłem jeszcze do kuchni.
^W sypialni^
-No bez przesady-stanąłem bezradnie w drzwiach
Zrobiła mine kota ze Shreka:
-Tylko jedna noc...szkoda mi go tak zostawić...
-Nie będe spał z psem w jedym łóżku!
-A z Leonem nie spałeś?
-Leon to inna sprawa...wtedy byłem z Leonem w łóżku sam,a on spał przy moich nogach.A teraz ja,ty i Romeo?Jak my się tu zmieścimy?
-Filip,nie bądź taki...to tylko jedna noc...
-No dobra...Tylko.Jedna.Noc.-Położyłem się w łóżku,a pies wskoczył na mnie.Westchnąłem ciężko i spojrzałem na Wiktorię.Zabrała go po krótkiej chwili.
-On cie kocha-zaśmiała się
-Ja w nocy czy nad ranem nigdzie z nim nie wyjdę.
-Wyjdziesz.Dopóki nie będe mogła chodzić sama.
-Miesiąc,tak?
-Jeszcze 2 tygodnie...
-Jakoś to zniosę.Ale i tak sama z nim nie wyjdziesz.
-Dlaczego?
-Bo cie nie puszcze.-pocałowałem ją
-Dlaczego?
-Bo jakby coś się stało,to szczeniak sobie nie poradzi...
-No bez przesady...Ale ty zdajesz sobie sprawe,że zabieramy go do Warszawy?A jak tu wrócimy to go zabierzemy,nie ważne jaki duży będzie?
-A jak się nie zmieści w samochodzie?
-Trudno.
Pogadaliśmy jeszcze z godzinę i po moim długim narzekaniu na psa w łóżku,Wiktoria złapała focha, przewróciła się na drugi bok tyłem do mnie i się nie odzwywała.Przysunąłem się do niej i jedną ręką objął jej talię ręką kładząc ręke na jej podbrzuszu a brodę na  ramieniu szpcząc na ucho:
-Kochanie...
-...
-Nie gniewaj się na mnie...
-...
-Skarbie...
-...
-Misiek...
-...
-Księżniczko...
-...
-Mała...
-...
-No nie bądź taka...
-...
-No prosze...
-...
-Zobacz...Romeo jest przez ciebie smutny...ja też...-lekko musnąłem ustami jej policzek i po chwili zasnąłem.



No i jest 10...dziękuje,że ze mną jesteście ;* Już ponad 600 wyświetleń<3 Dziękuje,że ze mną jesteście ;*

1 komentarz: