sobota, 14 lutego 2015

Ważna decyzja!

Stwierdziłam,że teraz rozdziały będą pojawiać się częściej,ale będą krótsze.
Teraz z resztą zaczynam ferie,więc mam czas na pisanie ;>

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 17

-Filip...-powiedział cicho w samocodzie,kiedy jechaliśmy do Warszawy
-Słucham...-odpowiedzial,nie odrywając wzroku od drogi
"Powiem mu.Nie moge...on się załamie...Musze mu powiedzieć....Nie dam rady....On musi wiedzieć..."-biłam się przez chwile z myślami
-Co mi chciałaś powiedzieć?-zapytał w końcu przerywając ciszę miedzy nami
-Już nic-uśmiechnęłam się do niego nikle
On przymknął delikatnie oczy,i skupił się na wykonywanej czynności.
Dlaczego ja ciągle odwlekam te rozmowę?Przcież w końcu i tak będe musiała mu o tym powiedzieć...Dlaczego to musiało przytrafić się akurat nam?Czy my zrobiliśmy coś złego?Za każdym razem,tylko mi przytrafiają się nieszczęścia,ale tym razem...niedawno skończylam dopiero 18 lat,a jestem w przypadkowej ciąży,zerwałam zaręczyny i....jestem bardzo poważnie chora.Ja mam dopiero 18 lat,cale życie przedemną...a ja juz mam takie problemy...
Kiedy tak o tym myślalam,kilka łez spłyneło mi po policzkach.
-Słyszysz mnie?Wiktoria...Mówię do Ciebie...-usłyszałam wyrywający mnie z zamyśleń głeboki głos Filipa
-Tak,przepraszam...-pociągnęłam nosm i wytarłam policzki-Co mówileś?
-Pytalem się,czy dobrze się czujesz...-załapał mnie za ręke kiedy staliśmy na czerwonym świetle-Ciągle patrzysz się jak kople deszczu spłyają po szybie i na nic mi nie odpowiadasz...
-Dobrze się czuje,tylko...
-Tylko co?
Pokręciłam tylko głową,którą znów oparłam o szybę.
Samochod zjechal na pobocze
-Czemu sie zatrzymaleś?-zapyatałam Filipa,odrywając głowe delikatnym ruchem od szyby
-Powiesz mi w końcu o co chodzi?Czemu ciągle jesteś taka przybita?-zapytał
To teraz.To ta chwila.Musze mu teraz o tym powiedzieć
Wypuściłam powoli powietrze z ust
-Ja...-zająknęłam się-Ja jestem chora...-cicho pinęłam ,a głos załamał mi się pod wpływem płaczu
-Ale..Jak choranie rozumiem...?-zamrugał kilka razy
-Kiedy byleś w Szwajcarii,a ja jeździłam do lekarza,okazalo się,że jestem na coś chora,to bardzo rzadka choroba,więc nawet nie wiadomo czy to jest już pewne,ale jest to bardzo prawdopodobne...-zalałam-I jeśli jestem chora...To jest zagorożenie życia i dziecka...i mojego...
Filip oparł się łokciami o kierownice,i schował twarz w dłoniach.
Czy taie rzeczy muszą się nam ciągle przytrafiać?!
Wytarłam oczy i policzki od łez,poczym zwróciłam się do Filipa
-Wszystko będzie dobrze,obiecuje...Filip,nie martw się...
-Wiem,że wszystko będzie dobrze,ufam Ci...Pomoge Ci we wszystkim,nie zostawię Cie teraz ani na chwile.obiecuje Ci...-złapal mnie mocno za dłonie.i patrzył prosto w moje zaplakane oczy.
-Filip,to jeszcze nie jest pewne,poradze sobie we wszystkim sama...
-Chcesz wrócić do domu?
-Nie,jedźmy już,jesteśmy już prawie w Warszawe,bez sensu teraz wracać do domu...-westchęłam-Jedźmy poprostu dalej...
Po chwili samochod ruszył z miejsca.
-Wiesz co?Teraz rzeczywiście mi się wydaje,z lepiej byloby mieszkać w Warszawie,niż jeździć tu 2 razy w miesiącu...
-Ale i tak nie mamy teraz pieniędzy,żeby kupić dom,mieszkanie...-westchęłam cicho
-Ale moi rodzice mają-odpowiedział bez namysłu
-Przestań,nie będziemy przecież tyle pieniędzy od nich prosić...
-Skarbie,dobrze wiesz,że oni na narzekają na brak pieniędzy...
-Ale kupno domu to są bardzo duże wydatki!Nie możemy prosić ich o aż tyle!
-Nie denerwuj się...
Westchęłam ciężko,i oparłam głowę o oparcie.
Po ok godzinie dotarliśmy na miejsce.
Wyszliśmy z samochodu,i staneliśmy przed drzwiami
-Filip,boję się...
-Czego?-objął mnie delikatnie
-Jak na to zareagują?Nieślubne dziecko w wieku 18 lat.Będą wniebowzięci...
W tym samym czasie drzwi do domu otworzyły się,i stanęła w nich mama Filipa,z fartuszkiem oraz szerokim uśmiechem na twarzy.Uśmiechnęłam się sztucznie i weszłam do środka.Filip wszedł zaraz za mną,rozmawiając już ze swoją mamą.
-Boże,dzieci,jak was tu dawno nie było...!-wzniosła dłonie nad głowę i machnęła w dół
Tata Filipa był nadal w Szwajcarii,miał wrócić dopiero na święta,Iza wyszła gdzieś z koleżankami,więc było dość niezręczne,kiedy nikt nie wiedził co powiedzieć.Ostatecznie skończyło się na tym,że mama poszła do kuchni,a my na spacer z Leonem.
Kiedy byliśmy już przed domem,zamknęłam oczy i powoli oparłam się o ścianę.

Przechadzaliśmy się po mieście.Kiedy już wracaliśmy do domu,spotkaliśmy Izę, i resztę drogi do domu wróciliśmy razem.
Filip i Iza są ze sobą naprawdę blisko,i w sumie to nie mają przed sobą żadnych tajemnic,więc Filip jak to Filip oczywiście wszystko wygadał... Tak.
Wszystko. Dokładnie.
Ale... nie mam nic przeciwko temu... Ciekawe czemu Filip tego wszystkiego nie wypaplał mamie? Naprawdę musimy powiedzieć mamie... Ale jest ona tego nie zaakceptuje? Wiem,że mama Filipa miała chorego brata, i sądzę,że nie chciałaby znów tego przeżywać.Wiem też, jak bardzo jest szczęśliwa, że ma zdrowe dzieci...
Filip poraz kolejny raz wyrwał mnie z zamyśleń, mocniej ściskając moją dłoń.Zamrugałam szybko kilka razy, spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się delikatnie.Niedługo potem byliśmy już wszyscy w domu.

***Oczami Filipa***
Ona nie przyjmie przecież tego do wiadomości... No ale i tak musimy jej to powiedzieć.
Albo nie. To ja musze jej to wytłumaczyć, Wiktoria nie dałaby rady...

***Oczami Wiktorii***
Wróciliśmy do domu ok.16.W domu czekała na nas mama Filipa z obiadem.
Zjedliśmy, potem wypiliśmy kawę, i już był wieczór.
Siedzieliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się dość długo. W końcu poszłam do łazienki, a chwilę potem do łóżka. Filip jeszcze siedział przy stole.
Mam nadzieję, że jakoś wytłumaczy to mamie.

#Kolejnego dnia,rano

Wstałam ok.9,wyszłam z pokoju, i poszłam na śniadanie. Oczywiście wszyscy już tam byli. Uśmiechając się usiadłam obok Filipa, naprzeciwko mamy, niepewnie patrząc na nią,a kiedy nie podniosła głowy, ani nie spojrzała na mnie, odrobinę speszona spojrzałam na Filipa, który tylko delikatnie musnął ustami moje czoło. Wiedziałam że coś było nie tak...Reszta posiłku przebiegła w ciszy. Filip stwierdził, że "w sumie to możemy już jechać do domu".
Uwielbiam to.Jedziemy 4godziny.Zostajemy na noc.Kolejnego dnia rano wyjeżdżamy, i znów jedziemy 4godziny...
Ale teraz nie mam nic przeciwko temu, skoro mamy się do siebie nie odzywać...

*podczas drogi powrotnej*
Ledwo wyjeżdżając z Warszawy, Filip zaczął opowiadać mi o reakcji mamy.
Oczywiście . Nie była zachwycona... A czego się miałam spodziewać?Przcież my mamy po 18 lat...
Filip nawijał bez przerwy, co chwile spoglądając na mnie.
–Filip,nie tłumacz mi tego, błagam,daj mi spokój...

***Oczami Filipa ***
Rozumiem,że Wiktorii jest teraz ciężko, ale przecież ona musi zaakceptować obecną sytuację...

#W domu
Wiktoria weszła do domu,sądze że już nie jest taka zdołowana.
Mimo,że podczas drogi nie odzywała się za dużo,to jednak śmiała się,co raczej dobrze wrórzy.Narazie jednak wolę nie pytać się jej o to.

***Oczami Wiktorii***
Pogodziłam się z tym.Wiem,że mama Filipa też się z tym pogodzi,przecież nie ma innego wyjścia...Na pewno będzie jej ciężko, ale musi to zrobić ze względu np.na Filipa.














Rozdział jest strasznie krótki, a nie było go strasznie długo... Ten rozdział mi się ani trochę nie podoba... No ale mam nadzieje że ktoś jeszcze to czyta...A jeśli czyta,to prosze o komentarz,to motywuje ;)

CZYTASZ----->KOMENTUJESZ----->MOTYWUJESZ ♥

piątek, 2 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 17!!!

Tak jak mówiłam,rodział 17 miał być na poczatku stycznia.Jest początek stycznia.Rozdziału nie ma. czego innego mogliście sie spodziewać...No więc chodzi o to,że ja nie mam czasu tego pisać.Poprostu nie mam czasu.Czytam teraz lekture i pare innych książek,często 'siedze' na asku (http://ask.fm/WiktoriaBigalke),i wiem,że ten czas mogłabym przeznaczyć na pisanie rozdziału....No ale bardzo się staram żeby ten rozdział jakoś wyszedl,i jak każdy inny,poprostu nie mam weny.A rozdział zapowiada się....hmmm..interesujący.I wydaje mi się,że rozdział nie będzie taki 'do śmiechu'.Więc przygotujcie się na dramaty,płacze,i nieakceptaje...No,to macie 'zapowiedź',możecie zgadywać co się stanie :D Piszcie mi na asku,lub w komentarzach co obstawiacie ;3


UWAGA!!!
Nie chodzi wcale o stratę ciąży,to by było za banalne...


A jak tam Sylwester się udał? Bo mi szczerze,to tak średnio ;x
Ale zdjęcia muszą być :D
Zdjęcie z Pauliną ;)
(Ja po lewo ;D)