poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 15

A miało być tak pięknie...Moja 18-tka, najważniejszy dzień w życiu wielu dziewczyn w moim wieku,a wyszło na to,że płakałam przez połowe imprezy...To był perfekcyjny prezent na 18-te urodziny,bardzo dziękuje i polecam wypróbować na swoich dziewczynach chłopacy,na pewno wasza ukochana będzie wasza do końca życia...tak jak ja jestem za to bardzo wdzięczna Filipowi.Prezent był cudowny...
Na szczęście Marcin mnie zrozumiał.Został ze mną,mimo że na górze było słychać odgłosy świetnej zabawy z dołu.Został ze mną,przytulał czule,uspokajał mnie...Myślałam,że jak był w tej Wielkiej Brytanii,to kogoś tam poznał,ale z drugiej strony nic o nikim nie mówił...Ale to jest Marcin! Musiał kogoś tam poznać! Jest przystonjy,mądry,zabawny...Ale jest też postrzegany jako kobieciarz...! Teraz,kiedy tak o tym pomyślałam,boje sie,zże może mnie potrakować jak reszte dziewczyn,z którymi kiedyś kręcił...Znaczy, 'może mnie potraktować jak reszte dziewczyn'...A ja oczywiście wyobrażam sobie nie wiadomoco...Nawet jeśli zapyta sie mnie o związek,co jest mało prawdopodbone swoją drogą,ale jeżeli zapyta,to sie nie zgodze.O nie,na pewno nie...
Filip jest przyjacielem Marcina,i ja nie moge mu tego zrobić...Jezu,o czym ja teraz mówie?! Filip jest skończonym idiotą,dlaczego ja w ogóle o nim teraz myśle?! Ale te wszystkie dni spędzone razem...Te wszystkie spacery,pocałunki... Dlaczego on mi to zrobił...? Myślałam że to będzie ten jedyny,a on mnie tak poprostu zostawił...!! Może to poprostu pod wpływem alkoholu...widziałam że pił,jak każdy... Ale po co ja sobie wmawiam takie głupoty?! Chociaż...po alkoholu ludzie mówią różne rzeczy...Zazwyczaj prawde...Tak w ogóle,gdzie on teraz jest? Co sie z nim dzieje? Jest mu teraz żal? A może w końcu czuje sie wolny? Tęskni za mną? Może jest w Warszawie? U swoich rodziców?
Nie moge sie ciągle nim tak zamartwiać,on ma przecież 19 lat,na pewno sobie bezemnie poradzi...Byłam poprostu zabawką,musze sie z tym pogodzić...

Założyłam na siebie granatową bluze z kapturem,oraz różowym napisem "S'ile vous plait",dotego siwe,luźne,dresowe spodnie z niskim krokiem.Nie miałam nastroju na wychodzenie z domu,więc butów na sobie nie miałam.

Od rana dzwnoiła do mnie bezprzerwy mama Filipa,więc wyłączyłam telefon,i schowałam go do kieszeni.
Marcina już niebyło.Kiedy zasnęłam(cudem) Marcin zszedł na dół,i bawił sie dalej.Kolejny cham.Ździwiło mnie,że nikt nie zauważył że mnie nie ma na dole w pokoju.

W domu byłam sama,Łukasz spał w Adriana...
Wyszłam z pokoju,i po schodach zeszłam na dół.Nie obchodziło mnie w jakim stanie teraz jest dom,poszłam prosto do kuchni,i zrobiłam sobie herbate.Usiadłam przy stole,i podciągnęłam kolana pod brode.Zaczęłam sie rozglądać po kuchni,i spojrzałam z utęsknieniem na butelki po piwie,winie,wódce...na te wszystkie kieliszki stojące na blacie...Łza zakręciła mi sie w oku,jak sobie uświadomiłam,że inni podczas MOJEJ 18-tki bawili sie lepiej niż JA...Zagotowała sie woda na herbate,więc dokończyłam mój napój i wróciłam do stołu.Włączyłam telefon,i weszłam na jeden z portali społecznościowych.W powiadomieniach miałam życzenia wysyłane na moją tablice,oraz z 5 filmików z imprezy.Zobaczyłam je wszystkie...Nie wiem po co ja to zrobiłam...Kolejny raz zapłakana wyłączyłam telefon,i schowałam go do kieszeni.
Rozpłakałam sie jak małe dziecko...nie wiem dlaczego.Przepraszam.Poprostu nie wiem.Wytarłam jednym palcem łzy,i mimo tego rozpłakałam sie jeszcze bardziej.Dlaczego? Pierścionek.Tak,pierścionek.Pierścionek od Filipa.Zupełnie o tym zapomniałam...Zrozpaczona gwałtownie ściągnęłam biżuterie z ręki,i rzuciłam nim w kąt kuchni.Mam już dosyć tego dnia,a dopiero sie zaczął.Mam dosyć tego życia.I to kolejny raz przez Filipa.Najpierw w sytuacja z moimi płucami,a teraz to...Nie,ja nie dam rady dłużej tego ciągnąć...Nie moge dłużej z nim żyć,już nie raz mnie ranił...
Nagle drzwi do kuchni się otworzyły,i stanął w nich....stanął w nich Kamil...:
-Co ty tu robisz?!-zapytałam nie kryjąc łez
-Bo ja...ja mieszkam tu nie daleko...No i pamiętałem o twoich urodzinach...i poprostu przyszedłem Ci złożyć życzenia,ale ty chyba nie jesteś w humorze...
-No nie jestem,masz racje-wysyczałam
Kamil wyciągnął krzesło spod stołu,i usiadł na przeciwko mnie
-Czemu tak płaczesz?-zapytał
-Nie twoja sprawa
Złapał moje nogi i oparł stopami na jego udach.Delikatnie głaskał nogi od stóp po kolana.Jednak czuł sie zbyt pewnie,i przesówał ręke coraz wyżej
-Zostaw mnie w spokoju!! Nie wiesz że sie rozstaliśmy??!!-wrzasnęłam i wstałam z krzesła
-I co teraz,zawołasz tego swojego całego Filipa?-zaśmiał sie
-Wynoś sie stąd-powiedziałam,i wyrzuciłam go z domu.
Dlaczego ja mam takiego pecha do związków?! Wiem,może zostane lesbijką? Wtedy bym nie miała takich problemów.
Moje rozmyślenia przerwał kolejny raz dźwięk otwieranych drzwi:
-Czego jeszcze tu szukasz?!-byłam pewna że to Kamil
-Ej,Skarbie,co sie stało?-usłyszałam pytanie."Skarbie"? To Łukasz.Jemu tak wolno akurat do mnie mówić
-Łukasz...-westchnęłam i przytuliłam sie do niego
-Skarbie,co sie dzieje...?-mocno mnie przytulił
-Bo-o...Fi-lip...mnie-e-e...zost-ta-wił...w-w...mo-je...u-ro-dzi-ny...ró-wno...o...pół-no-cy-wyszlochałam
-Gdzie on jest?!!
-Nie wiem...Ale Łu-kasz...nie...ró-b...mu...ni-c...pro-sze Cie-e
-Dlaczego mam mu nic nie robić,skoro to zwyczajny dupek?!
-Uspo-kuj sie...
-Teraz,to najpierw ty sie uspokój...-westchnął,i wyciągnął telefon
〓Ł-Łukasz R-rozmówca〓
Ł:Gdzie jesteś?
R:Nie ważne
Ł:No właśnie ważne
R:Nie moge Ci powiedzieć
Ł:Czemu?
R:Nie twoja sprawa

Łukasz wyszedł zkuchni...nic nie powiedział tylko wyszedł...

{Oczami Łukasza}
Ł:Czy ty zdajesz sobie sprawe z tego,co ty jej zrobiłeś?!
R:Daj mi spokój,to nie ma sensu...

Rozłączył sie.On nie zdaje sobie sprawy z tego,jak ona przez niego cierpi...A ja tak tego nie zostawie.Wiktoria jest dla mnie ważna,ale jest tylko przyjaciółką,kumpelą...Nie chce z nią chodzić,bo nie szukam narazie miłości na 'całe' życie,więc tak czy inaczej,musielibyśmy sie rozstać,a nie chce żeby to znowu musiała przeżywać...A ja nie chce jej tego fundować.

{Oczami Wiktorii}
Łukasz rozmawiał z Filipem.Na pewno.Normalnie by raczej nie wyszedł...
Mam już tego wszystkiego dosyć...Tego dnia,tego życia,poprostu wszystkiego.Jedyne rozwiązanie...-żyletka.Wiem że to głupie...Ale ja sobie z tym nie poradze...

Wstałam z krzesła,podeszłam do szafki,i wyciągnęłam żyletke.Sprawdziłam jeszcze tylko czy Łukasza nie ma w domu...Nie było go,więc stanęłam nad zlewem,i palcem przejachałam palcem po nadgarstku,a chwile potem po żyletce...Chwyciłam ją 3-ema palcami,i zwinnie przeciągnęłam ją po nadgarstku.Uczucie nie było wcale przyjemnie.Strasznie bolało,piekło,szczypało...Jednak nie przestawałam.To jedyne co mnie uspokajało.Zaczęłam krzyczeć,głośno krzyczeć.Na początku sądziłam że to będzie fajne,ale jednak nie.Bolało mnie gardło,głowa,oczywiście ręka...pocięta od nadgarstka prawie do łokcia...Co ja zrobiłam...Co ja zrobiłam...? Co ja zrobiłam???!!!
Osunęłam sie po ścianie na podłoge,oparłam wyprostowaną, pokaleczoną ręke o kolano,i dalej płakałam przerażna tym co właśnie zrobiłam...Dlaczego ja jestem taka głupia?! Dlaczego ja zaufałam Filipowi?! To wszystko przez niego,dlaczego on mnie zostawił...? Nie mam już na nic siły...

Obudziłam sie w znanym mi pomieszczeniu.To samo łóżko,ta sama szafka,te same drzwi...Już wiem.Szpital.Znowu to samo...I przez kogo? Znowu przez Filipa.
Chciałam coś powiedzieć,ale gardło mnie strasznie bolało...Ręke miałam zabandażowaną.Moją drugą ręke,trzymała męska dłoń.Dłoń Filipa:
-Wyjdź stąd...-powiedziałam,mimo że prawie nie mogłam mówić
-Wik...
-Powiedziałam wyjdź stąd-powtórzyłam sie-Czy ty nie rozumiesz że jestem tu przez Ciebie? ZNOWU przez Ciebie.Mogłeś chociaż udawać że Ci na mnie zależy,wtedy przynajmniej bym tak nie skończyła...-z wielkim trudem uniosłam pokaleczoną ręke-Teraz już i tak nie masz u mnie szans,możesz wyjść,twoje siedzenie tutaj nie ma sensu.Niczego już nie zmienisz-powiedziałam ze łzami w oczach-Aha,i tego też sie już pozbyłam-powiedziałam łamiącym sie głosem,i kilka łez spłyneło po moim policzku-Filip,to koniec,rozumiesz?To już nie ma najmniejszego sensu,idź już,prosze,nie chce z tobą rozmawiać...
-Ale...Mi na tobie jeszcze zal...
-Idź już-przerwałam mu
W końcu wyszedł.Nie chce na niego dłużej patrzeć.Nie chce dłużej z nim rozmawiać.Nie chce mieć z nim nic wspólnego.Nie chce go już przytulać.Nie chce go już całować.Nie chce go już kochać.Nie chce tego ślubu.Nie chce tego dziecka o którym nie raz mi mówił.Poprostu nie chce Filipa.I tyle.Mógł chociaż udawać...

{Oczami Filipa}

"Teraz już nie masz u mnie szans".Te słowa Wiktorii dzwoniły mi w uszach,nie mogłem ich wyrzucić z pamięci.Przecież ja ją kocham,zależy mi na niej jak na nikim ani niczym innym,zrobie wszystko,dosłownie WSZYSTKO żeby ją odzyskać.To mój największy skarb,moje oczko w głowie...Ona musi być znów moja.Musze ją odzyskać...Ona chciała sie przezemnie zabić,nie wiem czy mi jeszcze zaufa...Ale postaram sie o to.

{Oczmi Wiktorii}
Po paru godzinach wyszłam ze szpitala.Marcin po mnie przyjechał,i zabrał mnie do miasta,do salonu tatuażu.Sama go o to prosiłam.Spojrzałam na rany na ręce,i stwierdziłam,że tylko mnie oszpecają.Chce te rany zakryć tatuażem.Tatuaże podobały mi sie od zawsze,i od zawsze planowałam mieć tatuaże.Poza tym moim marzeniem było zrobić sobie pierwszy tatuaż kilka dni po moich 18-tych urodzinach.Właśnie spełniam moje marzenia.

Na pociętej ręce,będą mi tatuowali zamkniętą kłódke,a nad nią napis "Nothing worths mentionong" co zaczy "Nic niewarte wspomnienia".Sądze że nie będe tego żałować.W życiu nie zapomne tego,co przez niego przeżywałam.I bez tatuażu bym pamiętała...

Przez cały czas Marcin trzymał mnie za ręke.Cieszyłam sie że tu jest,bardzo sie cieszyłam.Na początku plany były takie,że przyjde tu z Filipem,to on trzymałby mnie za ręke...Miał to być prezent dla mnie od niego,z okazji moich urodziń.I miał być zupełnie inny.Byłoby to serduszko ze skrzydełkami na obojczyku.
Wiem,że ten tatuaż,to była nie przemyślana descyzja,ale ciesze sie z niego.I to bardzo.

Mężczyzna powoli dotknął mojej skóry igłą,i delikatnie przebił górną,delikatną część skóry.Spięłam sie,i odwróciłam głowe w drugą strone.
Zacisnęłam oczy,a łzy napłynęły mi do oczu.Po chwili dałam im upust,ale tylko kilku
-Spokojnie...-Marcin szepnął do mnie
-Boli?-zapytał mężczyzna,i spojrzał na mnie
-Nie-odpowiedziałam dobitnie,chociaż w rzeczywistości nie mogłam znieść bólu.

Po 2 godzinach było po wszystkim.Tatuaże zostały owinięte specjalną folią,po czym zapłaciłam te 400 zł.i wyszliśmy z salonu.
Marcin dał mi swoją bluze,którą założyłam na obolałe ręce,po czym Marcin zawiózł mnie do domu.

^W domu^
Byłam strasznie zmęczona,więc położyłam sie do łóżka.Marcin siedział na fotelu na przeciwko łóżka,pisząc coś w telefonie
-Marcin...-stęknęłam
-Co jest?-zapytał,i uniósł oczy patrząc na mnie
-Zimno mi...-powiedziałam
Marcin schował telefon,położył sie obok mnie,i przytulił,uwarzając na moje ręce.
Dziwnie sie czułam leżąc przytulając sie do Marcina na łóżku,w którym nie raz przytulałam sie z Filipem...
Ja ciągle myśle o Filipe...? Ciągle zadaje sobie to samo pytanie,i ciągle nie znam odpowiedzi.
-Marcin...Dlaczego on mnie zostawił...? Ja sobie z tym nie radze...-powiedziałam łamiącym sie głosem
-Spokojnie maleńka...-odpowiedział,i przyciągnął mnie bliżej do siebie-Nie przejmuj sie nim,to zwykły dupek
-Marcin,ja nie moge o nim zapomnieć,ja byłam z nim prawie 2 lata,to nie jest takie łatwe...
-A wiesz co jest jeszcze trudniejsze? Miłość na odległość.Wiesz dobrze,że byłem w Wielkiej Brytanii,nie?Ja mam tam dziewczyne.Do Polski wróciłem na stałe.Strasznie za nią tęsknie,a ona za mną...Przejdziemy przez to razem,co Skarbie?-zapytał
Odetchnęłam z ulgą,kiedy dwiedziałam sie,że on ma dziewczyne.
Ok.20 Marcin wyszedł,i poszedł do Julii i Kacpra,bo przecież on z nimi mieszka.Z nami,przepraszam ze mną mieszka Łukasz,ale nie było go tu od 2 dni.
Robiłam sobie kolacje,bo od 2 dni nic nie jadłam,i byłam przez to strasznie głodna,i robiąc tą kolacje myślałam o Łukaszu,kiedy właśnie on wszedł do domu
-O wilku mowa-uśmiechnęłam sie do Łukasza.Miałam na sobie ciągle bluze Marcina.Łukasz nic nie wiedział o moich świeżych jeszcze tatuażach.
-Nie jest Ci gorąco w tej bluzie?-zapytał i uśmiechnął sie również
-Nieee-odpowiedziałam z uśmiechem-Coś Ci pokaże-podciągnęłam rękawy bluzy,i pokazałam Łukaszowi tatuaże na moich rękach
-Kiedy ty to zrobiłaś?-ździwił sie
-Dzisiaj,z Marcinem.Ładne?-zapytałam
-No,są ładne,starannie wykonane...Ale ty na pewno jeszcze sie zejdziesz z Filipem,i będziesz tego żałować-powiedział
-Chciałabym wrócić do Filipa,ale już nigdy mu nie zaufam...Tak w ogóle,to masz z nim jakiś kontakt? Rozmawiał dziś z tobą?
-Ja...Ja przepraszam,nie moge Ci powiedzieć gdzie on jest...
-Łukasz...
-Wiktoria.Nie.Serio nie moge.-stanowczo odpowiedział
Zdenerwowałam sie,i poszłam do pokoju.
Położyłam sie na łóżku,i rozmyślałam o tym,gdzie teraz może być Filip.W Warszawie? Kiedyś wspominał coś o rodzinie w Poznaniu...Ja musze do niego wrócić.Bez niego sie załamuje,nie radze sobie z niczym...
Postawiłam sobie za cel porozmawianie z nim,i zrobie to.
Łukasz chyba poszedł wziąć prysznic.Szybko,ale po cichu zeszłam na dół.W salonoe leżał jego telefon.Nie powinnam tego robić,ale wzięłam ten telefon,i w wiadomościach odszukałam numer Filipa,i zaczęłam czytać wiadomości.Po ok.2 minutkach,znalazłam informacje o tymczasowym miejscu zamieszkania Filipa.Było to miejsce,na które w życiu bym nie wpadła.On jest u Julii i Kacpra.Zadzwoniłam szybko do Julii

-Gdzie jesteś?
-Z Kacprem na imprezie jesteśmy w mieście,a co?
-Nic,pogadamy jutro.Paa-rozłączyłam sie,i założyłam tenisówki na nogi-Romeo,chodź!!-zawołałam psa,bo przecież nie będe biegła sama po ciemku przez las.
Wybiegłam z domu z psem przy nodze.
Po 15 minutach byłam pod drzwiami ich domu.W naszym domu Julia zostawiła drugie klucze,więc sobie otworzyłam,i szybko weszłam do środka,zostawiając psa na dworzu
-Filip??!!-krzyknęłam-Filip,jesteś tu?!-zrozpaczona wołałam
Stałam na środku pokoju,i wołałam go.Oczywiście nie słyszałam żadnej odpowiedzi.Z oczy dalej wypływały mi łzy.
Bezsilnie upadłam na kolana,i schowałam twarz w dłniach
-Filip...-szepnęłam resztkami sił,i siedziałam tak długo,płacząc bez przerwy
-Spokojnie Skarbie,jestem tutaj...-usłyszałam znany mi głos,a na barkach poczułam ciężar znanych mi silnych rąk
-Filip...-powiedziałam jeszcze raz,po czym wstałam,i rzuciłam sie mu na szyje

{Oczami Filipa}
To ona.To ona,to Wiktoria.Znowu czuje jej malutkie,delikatne ciało,przylegające do mojego ciała.Moja kruszynka,moja księżniczka znowu tu jest,znowu jest przy mnie.
-Nie rób mi tego więcej...-wyszlochała,i skoczyła,opalatając mnie w pasie nogami.Cała drżała,trzęsła sie,szlochała jak dziecko,dławiąc sie łzami
-Nigdy już tego nie zrobie,obiecuje...-wyszeptałem jej do ucha-Ale dlaczego ty tak płaczesz...?
-Bo Cie kocham...-wtuliła sie we mnie mocniej
-Co ty tu masz?-zapytałem,postawiłem ją na podłodze,podciągnąłem rękawy bluzy,i złapałem jej nadgarstki-Ciełaś sie?!
-Przepraszam...-odpowiedziała-Ja już nie miałam siły,miałam dość tego wszystkiego...Wiem że to było głupie...
-To przezemnie,prawda?-troche sie zdenerwowałem.Nic mi nie odpowiedziała,tylko znów zaczęła płakać.
Ja ją ranie.Ciągle ją ranie,a ona płacze.
-Chodź Skarbie do domu,spokojnie,nie jestem na Ciebie zły,rozumiem że sobie nieporadziłaś z tym rozstaniem...-złapałem jej delikatną rączke,i wyszliśmy z domu Julii i Kacpra.

{Oczami Wiktorii}
Filip stwierdził,że wypił wtedy zdecydowanie za dużo,i zaczął wygadaywać głupoty.Ja jednak wiem swoje,i dam mu szanse.KOLEJNĄ szanse.Ale do końca już mu nigdy nie zaufam...

Wróciliśmy do domu,i poszliśmy odrazu na góre.Byłam tym wszystkim zmęczona.
-Skarbie...?-Filip szeptnął,kiedy już leżeliśmy wtuleni w siebie w łóżku-Gdzie masz pierścionek...?-zapytał,oglądając moją dłoń
-Przepraszam,narazie nie chce go nosić...Ale mam go,tutaj-wyciągnęłam pierścionek w pudełeczku,z szafki nocniej
-Rozumiem...-westchnął



Bardzo prosze,kolejny rozdział ;> Uwinęłam sie z nim w maire szybko,więc czekajcie już na kolejny ;3
Doszłam do wniosku,że rozdiały będą pojawiały sie w niedziele wieczorem,lub w poniedziałem rano,więc przez tydzień powinnam napisać dość długi rozdział ;)
No i oczywiście dziękuje wam że tu jesteście,i to czytacie...<3

Krótki mi ten rozdział wyszedł,przepraszam ;c